27 stycznia 2015

Kocham listy

Pisałam już, że kocham listy?
Listy na papierze, listy pisane ręcznie.  Kiedyś pisałam i tęsknię za tym uczuciem - pisaniem, wysyłaniem i dostawaniem listów. Odkryłam to uczucie, tak staroświeckie jak brzytwa Dziadziusia, kiedy dzisiaj rano obejrzałam swoją Skrzynkę Pocztową. Dojmująca tęsknota, połączona z niesmakiem.
Dzisiaj w mojej Skrzynce Pocztowej - swoją drogą, co ma to słowo wspólnego z ciężarem metalu, z chłodem metalu, rowerem listonosza, dźwiękiem zamykanej klapki... - a więc dzisiaj w Skrzynce odkryłam, że nikt nie napisał do mnie listu. Owszem, dostałam Oferty. Stąd niesmak. Dokładnie czternaście ofert. Proponowano mi angielską porcelanę w promocyjnej cenie, funkcjonalne gadżety do kuchni, przytulankę do mikrofalówki i rabat na zdrowie. Było dużo wykrzykników, naprawdę dużo i gdyby Skrzynka Pocztowa mogła śpiewać, śpiewałaby przeraźliwym falsetem  Zmień Swoje Raty na Najniższe do Spłaty, Spraw Radość Osobom, Które Kochasz, Zobacz Rewię Lamp!!!
W dodatku stepując jak Ginger i Fred.
Oferty. Domokrążcy. Sprzedawcy sztucznych marzeń. A ja chcę listów! Nie chcę wysypujących się z Nieprawdziwej Skrzynki ofert, których nie potrzebuję, w dodatku połowa to suknie ślubne, a ja ślub brałam dwadzieścia jeden lat temu(przeglądałyśmy inspiracje z Elfem i teraz na każdej stronie  gugla mam tsunami ślubnej mody).
Listy!
W kopertach, w ładnej papeterii, listy zaczynające się Na wstępie mego listu i kończące się Z poważaniem.
Marzę o nich.
Kiedyś pisałam z profesorem Franciszkiem, wielkiej łagodności i mądrości Poetą, każdy list kończył wirtuozersko, np tak: Serdecznie Panią pozdrawiam z moją Połową jak też Pani Króla i Królewicza i innych zacnych, mieszkających w podwojach Pani zamku...
Czytam z rozczuleniem, że 22 sierpnia Profesor przerabiał pomidory i  że borówka mu obrodziła. I że  u pszczół i mrówek są trzy płcie, i że umarł sąsiad Profesora, zawózkowany garbusek. To są listy. Prawdziwe, mogę je dotknąć, przytulić do policzka.
Przytłoczona spamowodzią  zaraz lecę na pocztę. Muszę zaczerpnąć żywej wody zwykłego, ludzkiego kontaktu człowieka z człowiekiem, zobaczyć, że ktoś jeszcze umie kaligrafować, stawiać zawijasy i akapity. Sama kiedyś umiałam i wstyd mi, że przestałam umieć. Ale może nauczę się od nowa. Jakby co, to wiecie - kocham listy!


21 komentarzy:

  1. Boszszsz, przypomniałaś mi, jakie niegdyś pisałam listy i jakie dostawałam. W misternie i samodzielnie zdobionych kopertach. Uwielbiałam to. Ten dreszczyk emocji, kiedy wreszcie zjawiał się w skrzynce wyczekiwany list... Wtedy nikt nie przypuszczał, że kiedyś będziemy za nimi tęsknić. Można było przesłać zasuszony kwiatek, czterolistną koniczynkę, suchy liść...
    Przecież to nie było tak dawno?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanuś, dawno, dawno, ten czas niemiłosiernie zasuwa :)
      To była w epoce telefonu na drucie ;)
      Tez lubię je dostawać, ino z pisaniem gorzej :)
      Ale ostatnio się nawracam :)

      Usuń
    2. Ja też się nawracam! Z tęsknoty, to silna motywacja. Dzisiaj próbowałam kupić papeterię - w Kalinowie NIE MA. Nigdzie. Pani na poczcie spojrzała na mnie, tez z tęsknotą w oczach: proszę pani, papeterię to my sprzedawaliśmy chyba za króla Ćwieczka!

      Usuń
  2. Niestety,nie tylko przestano pisać listy ale i przestano wysyłać różnorakie kartki, widokówki .Szkoda.Mam w swoich kochanych "szpargałkach"list i widokówkę od chłopca pisany ponad 40 lat temu pięknym pismem oraz ostatni list mojej kochanej babci Stefani też z ponad 30 lat.takie zwykłe a przywołujące tyle wspomnień. Na szczęście mam przyjaciółkę z którą nie za często ale piszemy do siebie listy.Basia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piękne pismo jest czymś zanikającym, niestety, ja sama bazgrzę trochę, chyba, że mocno się staram, to wychodzi po ludzku. Ale plików listów w szpargałkach już niewiele, a duszy tęskno:)

      Usuń
  3. Miałam już napisać do Ciebie, że przebyłam noc z nogami wyżej niż zawsze do tej pory, jednak uznałam, że to mało ważne :) Napisałaś tak ciepły post, że z trudem się powstrzymałam od pisania , jednak z czułością pomyślałam o swoim poranku i moich bliskich.
    Mam tak jak Ty, lubię listy i kartki, ale otrzymywać, z pisaniem gorzej. Wszystkie przechowuję na strychu. Moje wspomnienia namacalne :)
    Przeraziła mnie wizja Skrzynki Pocztowej śpiewającej falsetem. Obyś nie wykrakała :) ; )
    Ale jest pociecha, jedna, maleńka. Te oferty nie zawierają błędów ortograficznych, co niestety kłuje mnie w oczy , nawet na przepięknych blogach, ciekawych, urokliwie ilustrowanych fotografiami. Właściwie wolę chyba błąd ortograficzny niż brak umiejętności odmiany ( w pisowni ) przez przypadki. I tu dochodzę do sedna, za mało piszemy listów :)
    Oczywiści u Ciebie i na kilku innych, moich ukochanych blogach, błędów nie ma .
    Pozdrawiam , Anula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślę z czułością o porankach i wieczorach, przyznaję się, Anulo. A co do błędów - biję się w piersi, bywają, syn mnie poprawia wtedy^^ Ale chyba rzadko, skoro nie zauważyłaś. Może zrobią śpiewający spam, nie wiadomo.Technika idzie do przodu. Obym nie wykrakała, masz rację, kiepska wizja.

      Usuń
  4. No to przepraszam, że nic nie dołączyłam ostatnio. Znak czasów ;)

    Ale ja nie narzekam na brak papierowych listów. Inne czasy, inna forma komunikacji. Kiedyś list do Ciebie szedłby kilka tygodni, teraz możemy zwyczajnie rozmawiać, siedząc o te dwa tysiące kilometrów od siebie. Wolę tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno drugiemu nie przeszkadza, będziemy rozmawiać i czytać listy:) Czekoladki były pyszne. Poezja.

      Usuń
    2. Co prawda zauważyłam, że z tą rozmową ostatnio nam szwankuje. Bywasz? Poza tym nie mam już co czytać, więc w miarę możliwości mogłabyś się postarać :)

      Usuń
  5. Mam nawet papeterię, pozostałą po minionych czasach ;)
    Ale już chyba nie umiem pisać ręcznie, wyszłam z wprawy... Jakiś kulfony krzywe sadzę. Żałuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie do pisania inspirują te piękne kajety, które teraz są możliwe do kupienia. Kiedyś tego nie było - dzisiaj czuję się jak w Sezamie. Aż chce się tam wiersze pisać... albo pamiętniki:)

      Usuń
  6. Też mi tego brakuje. Pamiętam, że miałam kiedyś papeterię w fiołki. :)
    Kartki świąteczne jeszcze wysyłam i dostaję, ale teraz trudno kupić czyste, na każdej są już gotowe życzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też znak czasów, to wyręczanie w myśleniu, podawanie gotowych tekstów...niestety pisanie wymaga namysłu. I czasu nam brak na ten namysł -

      Usuń
  7. Z listów najbardziej lubiłam papeterie, z kwiatami, postarzane, kolorowe. Z pisaniem listów nie radziłam sobie. Same stresy, czy ciekawie, czy nie narobiłam błędów, czy odpiszą. Teraz czuję się bezpieczniej, mogę od razu sprawdzić pisownię, mogę pisać po kawałku, gdy mam ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle szukam papeterii, w której się zakocham:)

      Usuń
  8. Papeteria... Mam chyba taką sprzed 20 lat gdzieś... Ostatni list chyba napisałam w wieku 18 lat? Masakra! Potem trochę mailowo... Teraz tylko komunikatory i smsy :(

    OdpowiedzUsuń
  9. atu szukałaś?
    http://www.twojepioro.pl/pl/p/Peter-Pauper-papeteria%2C-bileciki%2C-podziekowania-Dragonfly-Dream/4054

    http://www.4-ka.com.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. A sama piszesz do innych stęsknionych duszyczek? ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie, mam okresy wzmożonej aktywności i takie, gdy nic. Ostatnio wygrzebalam stare listy i czytam je, udalo mi sie tez zdobyc dwa najcenniejsze zagubione adresy, więc myślę, że powroce do pisania jak syn marnotrawny. Nie wszyscy z moich przyjaciol i rodzinki czytają bloga;)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)