26 stycznia 2015

Przebyłam noc właśnie

Znów mamy cynamon z pudrem, śnieg przypudrował rozjeżdżoną, żwirową drogę, sepię i ochrę suchych trzcin, brązy wikliny, rudości brzóz. Można wstać później niż zwykle, umyć głowę, poszwendać się beztrosko w szlafroku, zjeść wykwintne i nieśpieszne śniadanie - pieczarki zapiekane z jajkiem i serem, posłuchać ciszy.
Podkładam do pieca, żeby było ciepło i  przypomina mi się Stachura.

Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie wita
nikt mi nie mówi: bądź tu pozdrowiony
bądź na śniadaniu, tako na wieczerzy
a sen niech cię ma między tym a tamtym.
Przebyłem noc właśnie i nikt mnie nie spyta
nikt mnie nawet nie spyta: jak ci się szło?


Cytuję z pamięci, więc mogłam poplątać, ale lubię ten fragment. Wracamy z krainy snów, przebyliśmy noc, ja pływałam w ciepłym morzu z małymi żółwikami, dopiero co wyklutymi, pamiętam namacalnie swoją euforię, że takie delikatne, malutkie, pływają wokół, łaskocząc mnie płetwami, a kolor morza, a szmaragdy, złoto, ciepło lata...
Przebyłam noc właśnie!
Obudziłam się starsza o jedną noc, inna, bogatsza o kolor szmaragdowego morza i małe żółwiki. Opowiadam wam o tym, bo to ważne.
Jesteśmy z tej materii, co nasze sny.
I nie tylko sny.
Skoro jesteśmy stworzeni inni, odrębni, absolutnie unikalni, to wszystko, co nas buduje, na nas się składa, nas tworzy, nas opowiada, splata, wszystko jest ważne. Bo Ktoś tak chciał, bo Kogoś to raduje.
Przebyłam noc.
W okamgnieniu umysł buduje skomplikowaną strukturę: to ja dzisiaj. Taka jestem dzisiaj, to ważne. Stąpam bosą stopą po gorącym piasku i jeszcze mam w sobie szmaragdy sennych mórz, dzisiaj jest mój absolutnie wyjątkowy dzień pieczarkowego zapachu, złotego masła, kawy z pianką, zielonego szejka, palców osmolonych sadzą z pieca, śniegu za oknem, muzyki, wahającej się między ciszą a ciszą i dzień, gdy przypomina mi się Stachura, a ponieważ jestem dotknięta klątwą filologiczną, to jeden cytat przywodzi z pamięci dziesiątki kolejnych. Przebyłem noc właśnie. Nie byłem stróżem ognia w swoim domu. Przystąp ty raz do mnie. Byli tacy, co się rodzili. Bosi na ulicach świata. Trawo, trawo, skromna i boska. Rozumiecie.
Mały przebył noc właśnie i celebruje swój absolutnie wyjątkowy dzień i samego siebie, absolutnie wyjątkowego. 
- Czy da się w ogóle nie myśleć? - dopytuje się.
- Spróbuj - patrzę, jak próbuje, jak zaciska powieki, skupiony, żeby nie myśleć, nie myśleć nawet o tym, że nie można myśleć... kilka sekund... ulga.
- Nie da się. - stwierdza i biegnie celebrować siebie, swoje ferie, starą, zieloną kurtkę, śnieg, kota, Parówę jamnikokundla, przyjaciela Bartka, wspólne granie, żelki, kakao, radość.
Duży przebył noc właśnie i już siedzi w auli na wykładach, dzisiaj trudne kolokwium ze statystyki, Duży celebruje swoją absolutną wyjątkowość, w lnianej koszuli, którą prasowałam rano, z kanapkami z sałatą i sojowym pasztetem, z tysiącem marzeń, z esejami i tabelami, fotografiami i pisaniem ślubnych zaproszeń, z roześmianymi, brązowymi oczyma, które potrafią być tak pięknie chmurne, ze śniegiem na kołnierzu kurtki, ze sobą, sobą.
Średni jeszcze śpi. Zapytam go, gdy wstanie, jak przebył noc, powitam w progu nowego dnia.
Miły przebył noc właśnie i już pracuje gdzieś tam, absolutnie unikalny, kochany z każda zmarszczką uśmiechu, ze śniadaniem z gruszki, z owocowymi sokami, ze snami, o rozbijającym się helikopterze, z niebieską koszulą, z pamięcią letnich wieczorów.
Przebyliśmy noc właśnie.
I trzeba się spytać, jak ci się szło, kochany?
Bądź pozdrowiony, bo jesteś, jesteście, absolutnie doskonali, unikalni.
Jak przebyliście noc, moi podczytujący, jak wam się szło? Jaki dzisiaj dzień, jak was splatają dzisiaj słowa, marzenia, myśli, z jakiej dzisiaj jesteście materii?
To ważne, napiszcie.
To ważne.




Zdjęcia z akwarium w Toronto

12 komentarzy:

  1. Niech będzie pochwalona Twoja klątwa filologiczna.Przebyłam noc swoją krótką niezwykle i przyjechałam tu na sankach .Absolutnie wyjątkowe to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maszko - klątwa filologiczna! Od razu sanki mi sie przypominają, sanki z wiersza Elliota. Z Ziemi jałowej dokładnie.

    Kiedy byliśmy dziećmi, w domu arcyksięcia,
    Mego kuzyna, brał mnie na saneczki,
    A ja się bałam. Mówił tak: Marie,
    Trzymaj się, Marie. Pędziliśmy w dół.
    O, w górach człowiek czuje się swobodny-

    Prawda, że absolutnie wyjątkowe?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy czytam Twoje słowa, to zawsze mnie muruje. Tak pięknie piszesz o codzienności. "Widzę" to, co piszesz. Dokładnie, w kolorach, czuję zapachy i smaki.
    Przebyliśmy noc zdrowi i spokojni. To jest dużo, bardzo dużo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak:) jaskółko, mój Dziadziuś miał zwyczaj śpiewać rano Kiedy ranne wstają zorze... Zawsze mnie fascynował ten fragment: wielu śmierci snem upadli, co się wczoraj spać pokładli... my się jeszcze obudzili, byśmy cię Boże chwalili. Dopiero dzisiaj to lepiej rozumiem.

      Usuń
  4. Nie pamiętam jak przebyłam noc. Była za krótka, nie mogłam usnąć- głowa nabuzowana pomysłami, nie umiałam się wyciszyć...Obudził mnie zapach kawy którą mąż przyniósł do łóżka i ból gardła, bowiem tak zapamiętale zamiatałam podjazd w sobotę, że nie zauważyłam braku kurtki...Podziębiłam też dolne partie samej siebie, co skutkowało furaginą brana na cito. Syn zakochany wyszedł przed ósmą-teraz chodzą razem do szkoły, nie spóźnia się już, bo ona taka punktualna...nie zjadł śniadania, nie był głodny, nie przebiłam się przez zakochaną głowę do rozsądku:) Nie nalegałam, znam ten stan, kiedy człowiek najada się zapachem drugiej osoby, jej słowami, gestami, uśmiechem:) A później poszło już szybko-za szybko: ubrać się, umalować, nakarmić zwierzęta, wyprowadzić psa, spakować siebie i swoje pomysły, ponaglać się wzajemnie że już czas i wyjść...bez śniadania, tylko jabłka zdążyłam zabrać i furaginę. Druga kawa w biurze, nieznośny ból nakazujący wychodzić co chwila...zatęskniłam za łóżkiem, jakbym nie musiała dziś bezwzględnie być w biurze, to zostałabym w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magduś, jako wieloletnia weteranka w bojach z pęcherzem współczuję i jestem z Tobą! Mnie pomagało najlepiej zawsze takie uderzeniowe podejście: jak tylko zaboli, cztery szklanki wody z cytryną w dawce pół cytryny na szklankę wyciśnięte, wypite w odstępach kilku minut. Do tego żurawina, albo sok z żurawin, albo w ostateczności z czarnej porzeczki, jak nie było nic innego. I bardzo, bardzo gorący prysznic.
      Przepieknie opisujesz... zakochani, biuro, jabłka... może udałoby sie jednak pogrzać trochę w domku, zamiast iść do biura? To ważne!

      Usuń
  5. Absolutnie piękne, unikalne świętowanie życia, dnia, chwili - tak trzeba, tak mi się podoba, tak pisz częściej - to ważne! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Bo życie jest jak sen
    który krzyczy.
    Bo życie jest jak sen
    który trwa.
    Który trwa,
    chwilę trwa,,sł. Jan Nowicki
    https://www.youtube.com/watch?v=LoJYy0UoAgE

    OdpowiedzUsuń
  7. Przebyłam noc za krótką jak zawsze dla mnie. Otworzyłam oczy sekundę przed budzikiem, ze słowami Młodego w uszach - chcę się przytulić. Ale to sen tylko był, bo Młody snem sprawiedliwego jeszcze chrapkał ;) Mechanicznie zrobiona kawa w kuchni i rytualne kilka pierwszych łyków przy świecącej jeszcze u nas choince (coś nie mam serca jej wyprowadzić). Zaraz wstaną moi faceci, ale tych kilka łyków jest tylko dla mnie - żeby się dobrze na dzień nastroić. M. opowiadający swój sen o ucieczce z więzienia ;) Potem już dzień leci z górki... Dzień w pracy taki pół na pół - jest czas by pomarzyć i poplanować w głowie obiecany przez M. warzywnik z podniesionymi grządkami. Myśli skupiam na tych warzywach już i odpycham wizję poniedziałkowego szpitalu i zabiegu, który przede mną. A popołudniem późnym Młody i jego gry (Pomóż mi mamo z tą planszą), rysunki (Zgadnij co to jest) i Paddington do poduszki. W międzyczasie szydełko i czapka na snowboard dla M., żeby uszu nie odmroził sobie. Kieliszek wina. Kilka stron książki. To dobry dzień.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)