Pamiętam kartki na wszystko i dzisiaj, zachodząc do sklepu, nie posiadam się ze zdumienia, że tak wiele jest wszystkiego. Ale kompot celebrowaliśmy z chłopakami, a piłam go w te gorącą niedzielę, siedząc na tarasie, ze szklanki, myśląc o tym, że tak wielu osób, które kochałam, już nie ma. Zostają rzeczy i wspomnienia. Kubek z kogutkiem i zielony koc do prasowania we Włostowie, noże wyślizgane tak, że przypominają zjeżdżalnię aniołów, durszlak babci, sito do mąki, zapach bukszpanów, ciemna, cynamonowa spiżarnia, wędrująca w moich marzeniach jak międzygwiezdny krążownik, od świata, którego już nie ma, do świata, w którym nadal istnieją, w mojej pamięci i myślach.
Czytam Pamuka i tak słodko gorzko łapie mnie za gardło, tak jak smak porzeczkowego kompotu.
"Kiedy ciemność nocy okrywa miękkim kocem nasze życie, nasze ulice oraz należące do nas przedmioty, a my jesteśmy bezpieczni w swoich domach, sypialniach i łóżkach, możemy wrócić w snach do minionej świetności i dawnych legend. Lubię tę ciemność, która, nie poddając się wątłym światłom latarni, tak poetycznie opada na biedne przedmieścia..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zostawisz ślad :)