03 lipca 2013

Whitman o poranku, grupa Bloomsbury i dziewanny. I Jagodowi Sprzedawcy.

256 wierszy Whitmana, piastuję je na kolanach i przewracam kartki. Lubię przewracać kartki, dlatego nie lubię ebooków. Strona 83.


"Ujrzeć świt!
Przebłysk światła trawi ogromne, przezroczyste cienie
Powietrze jest takie smaczne
masy pędzącego światła
bezgłośnie unoszą się w niewinnych podskokach
toczą świeżą wilgoć
i czmychają na skos, to wysoko, to nisko
upajam się sam sobą
jest mnie tyle i taki jestem wyborny,
każda chwilka, cokolwiek się dzieje
przenika mnie dreszczem radości
(...)
powój za oknem bardziej mnie cieszy niz metafizyka książek"

Herbata z mlekiem pita z kubka starbucks smakuje wybornie. Wybornie. Podoba mi się to słowo. Za oknem błękit, Mały posapuje obok, jak zwykle pijąc światło otwartymi ustami. Szczęściarz.
Jest trzeci dzien moich wakacji, dzisiaj będą pierogi z jagodami na obiad i może zupa kurkowa, jak ten miły pan z rowerem okręconym czerwoną szmatką przywiezie mi kurek. Wczoraj trzy osoby próbowały mi sprzedać jagody, tonęłam w jagodach, dziewczyna o oczach Konopielki i w niebieskiej spódnicy, kulejąca babcia, która weszła nie pukając i krzyczała na cały dom: Jagody! Kupi jagody? Chce kupić jagodów?
Niestety, Kalina nie chciała jagodów, bo już się obkupiła, więc Jagodowi Sprzedawcy znikli, rozczarowani, poza owym dziadkiem szczęściarzem, od którego kupiłam najpierw.
Do herbaty mam blok turecki, sami ze Średnim wczoraj wyprodukowaliśmy. Smak Peerelu. Wyborny.

Strona 358, Whitman

"O, nie możemy juz dłużej czekać
zaokrętujmy się, duszo, mu także
by żeglować na falach zachwytu
odważnie ku brzegom nieznanym!'

Lubię zuchwałość Whitmana, zdrową, pogodną, jak u wesołych robotników w koszulach o podwiniętych rękawach. Oczywiście, oni tylko udaja robotników, tak jak grupa Bloomsbury udawała delegację z Abisynii. Oni tak naprawdę są subtelnymi intelektualistami, kopiącymi rowy, jak Stachura w Siekierezadzie i rozważającymi o poranku absolut. Tak. Ale fajne jest takie letnie udawanie, taka figlarna przekora; patrz, jestem tak skomplikowany, że z łatwością udaję prostego człowieka!
A tymczasem prości ludzie łazili po moim domu wczoraj, wołając: Pani kupi jagodów!
I byłam szczęśliwa. W mieszaninie smutków i radości.
Smak życia.

Grupa Bloomsbury udająca delegację abisyńską, czwarta od lewej Wirginia Woolf.

Kalina nie udająca nikogo, na pierwszym planie dziewanny :)



3 komentarze:

  1. Lubię dziewannę, a Kalinie to się chyba trochę przybrało? - bezpośredniość cechująca ludzi prostych i prawdziwych.
    Kalinko czy to nie Whitmana kiedyś czytaliśmy razem, wiersz o budzącym się portowym mieście. A może to był ten stary świntuch Ginsberg.
    Każdy z nas, nawet mrówka i trzcina rozważa absolut. Nie każdy jednak potrafi to ubrać w słowa. Słowa to ciężka klątwa ciążąca na umyśle z natury prostym i ufnym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, coś w ten deseń,:) Dużo tych wierszy czytało się, np ten o słoneczniku w kontraście do wysypisk, miasta czy ogólnie cywilizacji... jak go masz gdzieś, podeślij mi, bo nie pamiętam autora :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniałaś mi. Mówimy o tym samym wierszu. Sutra Słonecznikowa.

    http://www.wiersze.annet.pl/w,,10203

    Wspaniałego ciepłego dnia Kalinko życzę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)