08 lipca 2013

O tym, jak Mały robił telepację, o śmietankowych deserkach i pustkach w domu

- Mamo, co to jest telepatia?
Mały stał się fanem "Był sobie kosmos" i nagle zainteresował się nowymi tematami, od buntu robotów po stany paranormalne.
- Rozmowa myślami - wyjaśniam, jadąc rozklekotanym rowerem mężowej mamy. Jedziemy sobie wietnamem, w celu odwiedzenia drugiej babci, łąki zmieniają barwy od czerwieni szczawiu po złoto jaskrów, gdzieniegdzie dziewanna wystrzeli jak drogocenny płomień. Kiedy odpoczywamy, Mały siedzi w trawie z zaciśniętymi oczyma, po chwili oznajmia dumnie:
- Ja też umiem telepację, rozmawiam myślami sam ze sobą!
I weź się nie uśmiechnij...
A w ogóle jutro idę na spotkanie z dzielnicowym, ponoć złapali rowerową szajkę i są jakieś rowery do odzyskania, a nuż mój jeszcze się znajdzie? Byłoby bosko...
Dzisiaj robiliśmy z Małym cytrynowo - śmietankowy deserek, czyli lemon posset.

  • 700 ml (3 szkl.) śmietany tortowej
  • 250 g (1,25 szkl.) cukru
  • 3 cytryny, wyciśnięte
  • 3 łyżki dodatkowej śmietany tortowej do dekoracji   


W rondelku wymieszać 3 szklanki śmietany z cukrem. Doprowadzić do wrzenia i gotować przez 2-3 minuty. Wmieszać sok z cytryny. Wlać do szklanych pucharków deserowych i przechowywać w lodówce przez około 5 godzin, aż krem zastygnie. Tuż przed podaniem polać po wierzchu jeszcze odrobiną śmietany.  Albo warstwę galaretki lub sosu owocowego. Mniam.
 W domu mamy pustki, bo Średni i Duży na wakacyjnych obozach, odmalowuję chłopakom pokój przy okazji i walczę z wałkiem i farbą, w chwilach, gdy nie walczę z podlewaniem ogrodu i robieniem ogórków. Unoszę się na fali koperkowego zapachu , karmię króliki - jak bylo do przewidzenia, Mały ma tyle innych zajęć, że " ojej, mamusiu, zapomniałem że króliki istnieją".
No cóż, mama nie może zapomnieć i przy okazji latam po szczaw, mniszek, koniczynę takoż wykonuję roboty farmerskie w stylu :"oczyść klatkę".
Lato jest cudne, blake'owskie, słońce nas opala, wszystko rośnie jak szalone, a w środę zaczynam Wielkie Wiśniobranie, więc świat zawęzi się do drylowania, gotowania, zrywania i targania szkarłatnego dobra do domu. 
Czytam "Jonathana Strange'a i pana Norrela", opalam się i tęsknię.
Wilgi wołają melancholijnie o zmierzchu.

 

3 komentarze:

  1. Droga Kalino, Twoja doba ma z pewnością więcej niż 24 godz. Jesteś super zorganizowaną osobą...podziwiam, i jeszcze ten czas na czytanie...ja, to jakaś leniwa cholera jestem w porównaniu z Tobą...podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcie...takie widoki zawsze nastrajają mnie nostalgicznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie coś widzę, gdy pójde prosto drogą za domem i wyjdę na łąki:) A doba... heh, niech ktoś da 28/24, to tez zużyję:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)