24 kwietnia 2014

Biało, różowo, pająkożuki, dzieci z Bullerbyn i ogólnie wiosna.

 


Stoję zdumiona przed cudem budzącej się przyrody, jak co roku i myślę: Boże mój, jakim cudem To działa, skąd To wie, co robić, jakim przemyślnym zmartwychwstaniem z pąków rodzą się te płatki, jak muśliny i jedwabie Marii Antoniny? Czemu buk wypuszcza pąk bukowy, a brzoza brzozowy liśc, skąd modrzew wie, jak zrobić zielone pędzelki, jak tysiąc składników zapachu czeremchy w odpowiednich proporcjach łączy się ze sobą, tworząc ten oszałamiający bukiet wiosennych, leśnych perfum, jakiemu nie dorównają diory i chanele? Nic dziwnego, że poeci piszą o tym wiersze, a święty Franciszek razem z Hildegardą rozkładali bezradnie ręce, śmiejąc się z zachwytu. Każda z roślinek obdarowuje nas hojnie, bezinteresownie i za darmo splendorem wiosny. Nie da się sfotografować, a tym bardziej opisać przemarszu piękności, gdy bratki i szafirki ustępują miejsca tulipanom, narcyzom, migdałkom i czeremsze, a zieleń nasyca się już majową świeżością, bo to już maj depcze kwietniowi po piętach...
Różowo, biało, zielono, błękitnie, różowo...
Małemu dzisiaj oko bolało i całkiem poważnie oznajmił mi, że to dlatego, bo dotykał wczoraj ropuchy i jakiegoś grzyba, chyba trującego, mamo. Na szczęście przeszło i mały odkrywca bobrował już w oczyszczanym oczku, znalazł pająkożuka( mamo, czy są na świecie zmutowane pająkożuki, bo ja jednego znalazłem) i przeczytał 160 stron Dzieci z Bullerbyn. Czyta sam, a ja nie posiadam się z zachwytu.
Obejrzał też film o dzieciach z Bullerbyn i domagał się kawałka kiełbasy dobrze podsuszonej.
Plotę wiklinowe płotki, pielę, sieję, trawa rośnie jak szalona, złapałam pierwszą opaleniznę i nie mam na nic czasu, czyli zwyczajnie:)
Ogólnie wiosna u nas, absolutna, cudna i swojskoczarodziejska.

5 komentarzy:

  1. Moja dzika grusza zakwitła tak, że dech zapiera. Cały rok na to czekam, a ona przekwita tak szybko:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Hano- ja na serio zastanawiam się nad koczowaniem pod niektórymi drzewami, tak, jak Japończycy pod swoimi wiśniami. Tak, żeby siąść i podziwiać, póki kwitną. Tyle, że w naszym zakrzątaniu to nie wiem, gdzie siadać, tyle widoków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, Hanami w polskim wydaniu, trzeba koniecznie taką tradycję wprowadzić! Normalnie ten kto przegapia kwitnienia wszelakie wiosenne powinien iść do spowiedzi i oznajmić, że zgrzeszył niewidzeniem tych cudów!!!

      Usuń
    2. U nas własnie zaczynają wiśnie, ogrody pełne bieli. Ale już kilka minut pod taką kwietną koroną i pozytywne odczucia gwarantowane;) Kwiatoterapia:)

      Usuń
  3. Ja miałam Hanami w tym roku full wypas normalnie. Za kawałkiem płotu opuszczona działka. A tam wiśnie zdziczałe cały teren przejęły. Miałam Wam fotkę zrobić. Naprawdę miałam. Ale tak szybko uciekło, że aż strach. A ten zapach... Chyba za rok urządzę pod moim płotem takie japońskie czuwanie rasowe i Was sproszę na to.
    Natomiast Mały Twój nakarmił mnie nadzieją, że i mój synek kiedyś chwyci za Dzieci :) Na "Anię" niestety chyba nie mam co liczyć ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)