Dziewczyny śnią w jabłoniach
o spóźnionym deszczu
jakby nie było wczoraj
zwiniętego w pierścień.
Całe szczęście, że można
ściąć jabłoń, niech śnią sobie
niech toczy się pierścionek
przez oniemiały deszcz.
Napisałam ten wiersz kilka lat temu i przypomina mi się zawsze, ilekroć staję przed kwitnącą jabłonią. Ileż u nas już ścięto jabłoni... Tych starych, antonówek, kronselskich, koszteli, piepieniek, kantówek, renet... wszędzie wygrywają nowe odmiany, pokręcone jak Wincenty Kadłubek, może i ekonomiczniejsze, ale zdecydowanie nie moje. Kocham te stare odmiany, takie rosły w sadzie dziadziusia, sztarkingi, jonatany, kantówki... żółciutka słodka piepieńka w ogrodzie teściów, w końcu papierówka przy naszej starej, pożydowskiej chatce, w której się urodziłam. Olbrzymie drzewa, dobre do wspinania, rodzące mnóstwo owoców, zasypujące trawę jesienią i latem, jakie szarlotki z nich powstawały, jakie dżemy... w plecionych koszach wędrowały zimować do piwniczek chat czy dworków. Zimowe jabłka nazywano żeleźniakami. Potrafiły doczekać spokojnie wiosny. Stare drzewa były niesamowicie odporne, żadnych oprysków, nikomu się o tym nie śniło... owocowały co dwa lata. Pamiętam papierówkę, oliwkę żółtą dziadziusia - na przemian był rok obsypania drzewa owocami i rok odpoczynku, gdzie nieliczne jabłuszka połyskiwały w zielonym aksamicie liści. Tak ich teraz mało, tych szlachetnych, starych, domowych... A jednak niektórzy tęsknią, udało nam się kupić stare odmiany w Szepietowie, może powrócą te sady, o których szepczą moje wspomnienia? Przy każdym domu na wsi obowiązkowo musiała być papierówka, antonówka lub kosztela. Gdzieniegdzie jeszcze są, czuwają jak wierni stróże, ocieniając jakąś pobielaną ścianę czy zsuwający się dach. A ich kwiaty...
Nasze młodziutkie "stare" odmiany jabłonek już kwitną. Tak chciałabym doczekać, gdy będą dobrymi, starymi drzewami! Dla Dużego, Średniaka, Małego...
O japkach i jabłuszkach pisałam też TU i TU...i Tu!
O japkach i jabłuszkach pisałam też TU i TU...i Tu!
Ponoć wracają te stare odmiany i są poszukiwane. I dobrze! Mój smak z dzieciństwa, to soczysta i pachnąca papierówka. Teraz w swoim ogrodzie też mam. Reanimowałam ją i przetrwała moje zapędy ;) Bosko zakwitła i liczę na jabłuszka. Jesienią wsadziliśmy młodziutką koksę, bo... tylko to było na stanie w sklepie. Antonówka też by się przydała, tylko najpierw trzeba znaleźć dla niej miejsce ;)
OdpowiedzUsuń