Zaganiam Małego spać.
Jak zawsze, ratuje się ogólnie znaną taktyką "Jeszcze Muszę Zjeść I Napić się Mamusiu", co zazwyczaj zajmie kilka minut. Dzisiaj jednak zaskakuje mnie czymś innym.
- Zrobisz mi ładny nocorek, mamusiu? - pyta przymilnie.
- A co to jest nocorek? - chciwie czekamy na wyjaśnienia.
Mały, zadowolony z publiczności i chwil spokoju, oznajmia dumnie:
- No jak to, nie wiecie? Jest podwieczorek, czyli jedzenie po południu, to jest i nocorek, czyli jedzenie w nocy! To zrobisz mi nocorek, najlepiej kakao i grzanki, takie dobrze przypieczone?
Filologiczny duch w potomności nie ginie! Lubicie podjadać nocne nocorki?
Nocorki lubimy bardzo, ale staramy się nie ulegać pokusom, albowiem tylko młodociani miłosnicy słowotwórstwa i nocorków mogą sobie na nie pozwolić. Starszym od nocorków rosną wałeczki:-)))
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
Dobra rzecz, taki nocorek, tylko zęby trzeba myć jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńAsiu, masz rację z wałeczkami, ja tez unikam, ale młodzi jeszcze nie muszą. Merenwen, żeby to jeszcze raz.... wiesz, ze Mały oszczędza wodę, jeśli chodzi o wieczorne mycie^^
UsuńUnikamy nocorków... Na szczęście są jeszcze podobiadki, podkurki i podwieczorki ;)
OdpowiedzUsuńCudowny talent lingwistyczny Ci rośnie!
Mam nadzieję, Inkwi, że mu to zostanie!
UsuńI law "nocorek" - piękne słowo... !!!! :-)))
OdpowiedzUsuńSkrzętnie zanotowane i włączone do domowego użytku, Aniu:)
UsuńTo ja już w końcu wiem co wieczorem w łóżku podżeram :D
OdpowiedzUsuń