Plotę, plotę wiklinowe płotki. Trwa to trochę, bo muszę pojechać rowerem do wiklinowego zakątka, naciąć gałęzi, przywieźć je tym samym rowerem, potem zaplatam, przy pomocy Miłego wbijam kołki osinowe jako słupki ( przy okazji blisko mam antywampirczy surowiec). Będą miały o co wspierać się piwonie, ostróżki i bodziszki, przesmykiwać ażurowe listki między wikliną, już nawet z satysfakcją wiejskiej gospodyni zatknęłam gliniany dzbanek na kołku do góry nogami. Mam jak u kota Filemona, dzbanek na płocie. A chmury płyną nad głową i już jest maj. Trawy zaczynają kwitnąć. I bzy. Dzisiaj ksiądz z kościelnym flagi na słupach rozwieszali. I dzisiaj była u mnie
Gorzka Jagoda. Dziękuję za przemiły czas, Jagódko!
Mój ulubiony filozofopoetosmętek, czyli Andrzej Poniedzielski napisał kiedyś, że dzieci pokazują nam, ile mamy siebie w sobie. W ilu procentach składamy się z przyzwyczajeń, automatyzmów. Dzieci ich nie mają. Dzisiaj Mały z zadowoleniem siedział na dachu traktora. Nieruchomego, ale jednak. Kiedy zapytałam, dlaczego, oznajmił, że chciał spróbować jak to jest. Wczoraj, zasypiając, wpadł w fazę gadania, aby go uciszyć jęknełam:
- Czemu ty tyle mówisz?
- Żeby używać słów! - oznajmił mi wyrozumiale.
Żeby używać słów! No tak, nie wpadłam na to. Jak są słowa, to trzeba ich używać, co się mają marnować. Tak samo czas. Trzeba go zużywać, skoro jest, wypełnić po brzegi bieganiem po łące, dziubaniem w piasku, szturchaniem żab, wpychaniem ciasta z wiśniami...
... A to brzozowe gaiki za domem. Brzozowe gaiki w maju niechybnie kojarzą mi się z Anią Shirley, aż chce się założyć falbaniastą sukienkę i powędrować wonnymi, mięciutkimi ścieżynkami z młodej trawy, pod gałęziami jedliny, pod brzozowymi koronami w ciepłym, jasnym świetle młodego wieczoru.
"Ania stanęła i objąwszy brzózkę , przytuliła się
do jej białego pnia. Nagle na zakręcie ścieżki ukazała się Diana, która
ujrzała tę romantyczną pozę i wybuchnęła śmiechem.
- Aniu , widzę , że
ty udajesz tylko dorosłą osobę. W samotności zachowujesz się zupełnie
jak mała dziewczynka..
- Ależ nie można od razu przestać być małą dziewczynką! - Zawołała Ania
wesoło - Mała byłam przez lat czternaście, a dorosła jestem zaledwie od
trzech. W lesie zawsze czuję się dzieckiem."
Ile mamy siebie w sobie? Na ile pozwalamy sobie na bycie sobą,
cieszenie się sobą, troszczenie o swoje marzenia, spełnianie swoich
pragnień, takich jak zabawa w Anię Shirley, siedzenie boso na ławce, picie wiśniowego kompotu,
czytanie Działkowca do spółki z Pippi? Chyba najwyższa pora:) Spacer pod olchy, mrużenie oczu
pod słońce, wyplatanie wikliny czy zwykłe leniuchowanie( dzisiaj całe
pół godziny!)
I tym optymistycznym akcentem kończę, bo pora kleić papierowe torebki na ziółka.
Ja we mnie ma na to bardzo wielką ochotę:)
na bardzo wiele sobie pozwalam w imię siebie w sobie, ale na falbaniastą sukienkę i wyobrażanie sobie siebie smukłej i rudowłosej już nie... zrasztą w tym punkcie zawsze czułam dysonans, i zawsze chciałam...
OdpowiedzUsuńpiękne będą te wiklinowe płotki, piękne są gaje brzozowe, pięknie twoje myśli układające się w okrąg.
Megi, co tam dysonanse, dusza prześwieca przez wszystko:) Jak płotki skończę to obfotografuję, póki co, wzbudzają ostrożne zainteresowanie sąsiadów:)
OdpowiedzUsuńDzisiaj kukułki szalały w brzozach^^
A ja mam swoją ukochaną brzozę i w stosunku do niej "używam słów" - mam nadzieję, że oprócz Kruczka nikt inny nie słyszy moich monologów brzozowych, bo inaczej... kaftanik jak nic;))))
OdpowiedzUsuńKalina, Książę jedzie wkrótce do Białegostoku!!!! Ale mu zazdroszczę;))))
To miałaś fajną wizytę dzisiaj:)) Poniedzielski, którego też uwielbiam, "używa słów" z maestrią.
OdpowiedzUsuńBrzóz niestety u nas mało.
Siebie w sobie chyba dość lubię...
Używacie słów odpowiednio, z gracją i wdziękiem, dziewczyny:) Poniedzielski jest precyzyjny i cudowny. Mój jeden z ulubionych Jego cytatów: Nie ma co się obrażać na deszcz, trzeba tylko mieć parasol.
OdpowiedzUsuńAch, fajną wizytę!
A co Książe będzie robił w Białymstoku?
A pracował;))) Musze go przygotować mentalnie na spotkanie z wiadomym dworcem;))))
UsuńCzytam i czytam i naczytać się nie mogę.W kompleksy wpadam pismienne.Juz wpadlam:0 ) Pięknie wszystko napisane i o wszystkim.Pięknie ubrane w slowa chwile i tak lekko:)) Anię Shirley przeczytałam od deski do deski każdą częsc nie wiem ile razy?Uwielbiam ją po dziś dzień.Super.
OdpowiedzUsuńSiebie w sobie? :)ile mam?Myslę ze będzie sporo choć czasem nie wypada:) ,a moze wypada i powinno się?
Czytając inny post usmiechnęlam się:) bo nie dalej jak wczoraj stalam na korytarzu szkoly z synem:) Czwarto klasista zebrał w sobie ambicje i licząc średnia ma chęci na czerwony pasek.Trochę pózno proszPani:) ::)) Walka trwa :) Choć nie przypierałam Pani do muru bo na oceny pracujemy caly rok...To zapytałam nieśmiało wychowawcę? Proszę Pani zachowanie?Musi być wzór! A jest b.dobre...
No cóż....Post w samo sedno....zachowania nie nadrobimy...niestety:)
Za błedy przepr.uwagi przyjme z pokora:)
Nie wpadaj, wichrowowzgórzowa dziewczyno, nie ma co wpadać, piszę z radości i dla radości, a nie wiesz, jak mi dobrze, gdy ktoś mnie rozumie i już samotność mniejsza w wielkim wszechświecie. Cieszę się, że czytasz, jesteś, że wszyscy jesteście. I wypada, i powinno się koniecznie!
Usuń