Źródła, z których piją rzeki, i muł szarawy, które niosą do morza
tak pełne wiedzy o świecie, tak pewne przeznaczenia swego,
że blask, którego nie rzucają, i błysk, który nie odbija się w ich zachodzącym oku
przyćmiewa chwałę i nauki wszystkich filozofów
Opadłe liście brzóz, które chrupią miło pod nogami, i mech, jak gdyby bez koloru, opiewający drzewo
mogłyby być bogami, przed którymi klękałyby matki
bowiem miłość ich i męka, to, jak uciekają z wiatrem, i jak ten wiatr odziera je ze wspomnień
w litości swej dla świata równe są Stwórcy
Czyż ziemia nie mogłaby zastępami jesiennych liści przesłonić nieba? Zamknąć te pyszną paszczę i wykraść jej gwiazdy?
Niebiosa wygrażają ziemi, strzelając z biczów błyskawic
odzierają lasy ze strzępek słonecznego blasku
Ale ta stoi nieugięta, pozwala liściom opadać, zbijać się w ściółkę,
w której niedługo rozkwitną grzyby
i która tak mile chrupie pod nogami
więcej TU
Pięknie...
OdpowiedzUsuńMasz bardzo zdolnego syna! No bardzo jestem ciekawa jak się będzie rozwijał jego talent.
OdpowiedzUsuńNiedaleko padło jabłko od jabłoni ;)
OdpowiedzUsuńJa też się wzruszyłam... Ileż on ma lat?
Ma 14 lat. I potrafi widzieć blask, którego nie rzucają fale i błysk, który nie odbija się w oku. Widzenie rzeczy niewidzialnych opanowałam dopiero ho ho... wiele lat później, niż on. Dzieci są cudem. Uczą nas litości nad światem i chodzenia po liściach, chrupiących pod nogami:)
UsuńTo nie do wiary, że pisze to tak młody człowiek...
OdpowiedzUsuńCóż to będzie, gdy dorośnie?! Kalinko, pomyśl tylko! :)))
OdpowiedzUsuńNiesamowite... Spotykam coraz częściej takich młodych, którzy przerastają nasze pokolenie o niebotyczną wysokość, bo nie o głowę tylko. To chyba te dzieci nowego świata, dzieci indygo czy jak tam jeszcze je nazywają, które są zdolne zmienić naprawdę naszą rzeczywistość.
OdpowiedzUsuń