Przyszedł pierwszy dzień jesieni. Wypiłam kawę z mlekiem, patrzę na szarość za oknem, brzozy we mgle, z czerwonym akcentem traktora pod garażem - drzewo wozimy.
Przeczytałam rano o emerytkach, próbujących przeżyć miesiąc za 1200 złotych emerytury. Moja mama nauczycielka po 30 latach pracy ma taką samą. I połowa wsi, taką samą, a druga połowa mniejszą, bo rolniczą. Ja pewnie będę mieć mniejszą, jak jeszcze dwadzieścia cztery lata przepracuję, ale jakoś nierealnie o tym myśleć w popielaty poranek, w złoto brzóz, w pierwszy dzień jesieni. Jak się jeszcze Hansa Carla Artmana przeczytało: stałam w trawie i bluszczu, jeszcze nie zaszło słońce, gdy tajemniczy nadszedł stróż, podając mi z czarki gorzki łyk cienia...
Przeczytałam też o dziewczynach na siłowni u Kretowatej i się zamyśliłam. Nigdy nie byłam na siłowni, to doświadczenie mnie ominęło, ale dzisiaj mam osiem godzin lekcji plus wszystkie przerwy dyżuru na korytarzu, myślę, że to też na swój sposób straszne. No i oddam dzisiaj kartkówki z Kochanowskiego, będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Przeczytałam też o paskach i kaloszkach u Asi i zatęskniłam za chodzeniem w gumiakach. mam takie w róże, wyjdę dzisiaj na grzyby, jak dożyję powrotu ze szkoły. Pierwszy dzień jesieni uczczę grzybami, czarnym bzem i obejmowaniem mokrych brzóz. Za to, że są.
Bardzo łatwo jest miło spędzać czas, jak powiedziała Mała Mi:)
Wam też dziękuję, że jesteście.
Zdjęcie zrobił Elf
Przeżyjesz;) I wierzę, że to na swój sposób gorsze niż siłownia;) Zwłaszcza te przerwy;) ja na razie mam wyliczone 300 PLN emerytury;) I wolę raczej o tym nie myśleć... A na grzyby idziemy, jak księżniczka wróci ze szkoły - baaardzo to lubi i by się nieźle wściekła, gdyby się dowiedziała, że sami poszliśmy...
OdpowiedzUsuńTrzysta... pozwól, że mój brak komentarza tej porażającej sumy będzie komentarzem, Kreciku! Pozdrowienia dla Grzybowej Księżniczki.
UsuńJa mam 450, ale to też żaden kosmos:) Będę chodzić na grzyby pół roku, drugie pół na szczaw i mirabelki. A zimą...zimę prześpię całą i obudzę się na wiosnę podziwiać świat....W najgorszym wypadku przeoram cały mój piękny ogród i zrobię z niego kartoflisko.
UsuńKalino! Gdzie się podziała moja ulubiona Karczma Zarzecze? Zgubiłam się i nie mogę trafić... A tak w ogóle, to podniosłaś ważny problem: nasza cywilizacja powoli się sypie. To, co możemy zrobić, to zadbać o siebie, żeby być jak najdłużej w formie. Mając ogród i las blisko i tak na starość będziemy uprzywilejowane, przynajmniej nie umrzemy z głodu. Uczę się ziołolecznictwa, żeby nie być zależną od chemicznych leków (chociaż jak na razie nikt z rodziny ich nie potrzebuje, nawet 74 letni mąż). A kupne owoce i warzywa od lat tracą składniki odżywcze... Znalazłam ciekawe materiały, niedługo dam o nich post.
OdpowiedzUsuńPonieważ zabieram się za pisanie dalszego ciągu Zarzecza, blog przechodzi mały lifting, wróci na dniach:) Czekam na twoj nowy post, zawsze są dla mnie cennym źródłem nie tylko wiedzy - bardziej inspiracji do życia. Mnie też ciagnie do ziół, bardzo. I takiego życia blisko natury, ze spokojem...
UsuńKalinko będzie dobrze! A póki co obejmij te brzozy, pochodź w kaloszkach... Ściskam!:):)
OdpowiedzUsuńBędzie, Ingo. Brzozy poobejmowane, ale kaloszki czekają i grzyby - nie udalo się dzisiaj pójść na grzybki, wróciłam do domu po 21... Ale prędzej czy później las będzie odwiedzony!
UsuńEmerytura to śmiech na sali normalnie. Ja jeszcze mniej niż Kretowata na dzień dzisiejszy mam wyliczone ;) Będę szaleć ogrodowo na starość i przejdę na wegetarianizm to jakoś będzie :D U nas chwilowo pogoda mało grzybowa się zrobiła. Co było, to wyzbieraliśmy w "naszych miejscach" i czekamy na jakiś następny wysyp. Zresztą kaloszy nie mam :( ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twoja opcja ogrodowych szaleństw na starość:) Ładną ekipę zrobimy, szalonych babć zielarek:)
UsuńJa też wtapiam swój wzrok w brzozowe kory każdego dnia... Sprzyjają rozmyślaniom...
OdpowiedzUsuńZnasz wiersz Goethego o brzozach, Penelopo?
UsuńLas tu ciemny, mgłą owiany,
Tłumi krok zarosła ścieżka.
Księżyc patrzy poprzez chmurę,
Zefir mu podaje skrzydła,
Brzozy przesyłają w górę
Najwonniejsze doń kadzidła.
Jak rozkosznie teraz czuję
Chłód, co zmysły me ożywia,
Jak ta cicha noc czaruje
I mą duszę uszczęśliwia.
Tak własnie czuję w naszym lesie:) Dzisiaj, gdy wracałam, Wielki Wóz był dokładnie nad głowami brzóz.
Teraz już znam :)
UsuńKalino, mam nadzieję, że przetrwałaś te przerwy i lekcje? Ciekawa jestem reakcji na oceny z Kochanowskiego...
OdpowiedzUsuńKaloszki w róże muszą być śliczne. Pokażesz?
U mnie raczej pierwszy dzień zimy niż jesieni - śnieg w górach i 4 stopnie. Uczciłam pierwszy dzień jesieni pyszną zupą dyniową, z gałką muszkatołową, imbirem i papryką, mniam. Ma śliczny złocistopomarańczowy kolor:))
Przetrwałam. Czytałam im najśmieszniejsze fragmenty z kartkówek, sami sie śmiali, ale trochę z zażenowaniem. Kaloszki pokażę, chętnie:) Tylko fotkę im pstryknę. Uczczenie jesieni dyniową zupą uważam za coś bardzo odpowiedniego! Tez mam dynię giganta, kombinuję, co z niej zrobić.
UsuńStraszna ta emerytura. Myslac pozytywnie, masz chociaz kawalek ziemi zeby jakies warzywka zasadzic. Wrocilam po dlugim dniu. Dzisiaj bylo pierwsze spotkanie z rodzicami i z doradca ze szkol srednich. Zapisalam sie tez na nowy kurs takze skapo u mnie z czasem. Wlasnie zrobie sobie herbate i do roboty na strone internetowa kursu - matematyka. Jak skoncze na poczatku grudnia to bede prawdopodobnie uczyc dodatkowo po godzinach. Za odplatnoscia. Sa dotowania z Ministerstwa, bo wyniki niskie. Zlozylam juz propozycje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię, Watko - z tymi kursami, matematyką, tym, ze nie tracisz chęci, by uczyć, by dawac z siebie dobrą energię. Życzę mocno, aby wyniki poszły w górę, a odpłatnośc była godziwa;) Pozdrawiamy z Kalinowa, jak szopy? Twoja bazylia trzyma się u mnie dobrze:)
UsuńKalino z Kalinowa, od niedawna śledzę Twojego bloga :) Stare czasy się przypominają.. Im bardziej czytam, tym bardziej za Kalinowem tęsknię.. Zapomniałam jak bardzo lubię to, co piszesz. Pozdrawiam Was z Poznania! W Kalinowie będę najpewniej w listopadzie :) Ela S.
OdpowiedzUsuńWitaj, Elu, jak będziesz, wpadaj - na kawę z mlekiem, ciasto z jabłkami i pogaduszki, by wspominac stare, teatralne czasy:) Tak ciesza mnie wasze pojawienia się, tych starych znajomych i tych nowszych, odnajdywanie śladów, wspomnień, doszeptywanie z uśmiechem. Będziemy czekać!
UsuńDziękuję za zaproszenie, na pewno skorzystam :) Razem z listopadem zajrzę do Kalinowa choć na chwilkę! A w grudniu być może razem z siostrą.. przyjedziemy całą rodzinką ogrzać się przy kominku :)
UsuńOby jesień była tą z serii "Piękna złota jesień". W między czasie pora odwiedzić Road American - recenzja sama się nie napisze ;)
OdpowiedzUsuń