Była taka piosenka, grało się ją na gitarze i śpiewało kiedyś, gdy dni były leniwsze, życie wolniejsze, a marzenia miały kolor wrzosu.
Ja cóż, włóczęga, niespokojny duch...
...ze mną można tylko pójść na wrzosowisko...
...i zapomnieć wszystko...
A kolor wrzosów jest kolorem podszewki duszy, podszewki świata, tańczą na wrzosowych dzwonkach kryształki śmiechu, a jak dobrze się przyjrzeć, są kryształkami łez, tylko udają rosę, gdy lato kończy się, a jesień otula się mgłami i stąpa ku nam, cichopalca. Przy wrzosach czuję się lepsza, delikatnieję w środku, znowu wierzę w ważność małych rzeczy i w to, że cisi i łagodni posiądą ziemię. Jakoś tak łatwiej wtedy...
Duży powędrował na wrzosy z Wrzosowym Elfem, a ja dostałam te zdjęcia od nich i mogę teraz się wzruszać, rozmarzać i śpiewać Stachurę. Jak dawniej. Dziękuję, kochani:)
Wrzosowy elf- uroczy!!! och Kalino, miło było czytać Twe wpisy wakacyjne, ale jeszcze milej czyta się Twoje wpisy z Kalinowa....ech.... cieplej sie robi na sercu ! sciskam Cię w ten piekny wrześniowy dzień!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu jesteś w Kalinowie...
OdpowiedzUsuńSzczęśliwy Duży, mając przy sobie takiego Wrzosowego Elfa ;) I Ciebie też uszczęśliwili. I mnie - przypomnieniem Wrzosowiska ;)
Kalino, choć nie chodziłam jeszcze po wrzosowiskach w tym roku (czy będzie mi dane ???) właśnie tę pieśń Edwarda nuciłam ... Nie wszędzie widać, życie przyśpiesza, nie wszędzie dudnią telewizory i wyskakują z nich nachalnie gadające głowy, nie wszędzie plastik i tandeta ... Kiedyś całe wieki świetlne pewien młodzieniec nauczył się grać ten eteryczny utwór na gitarze i grał i grał i grał ... Gitary już nie ma i młodzieńca już też ... biega gdzieś w górze po niebieskich wrzosowiskach i czeka na mnie ... na nas ... Był jak elf - wrażliwy i nieodgadniony ... do końca.
OdpowiedzUsuńEch, wróciłabym do tych naszych szalonych czasów, do gitary, ogniska ... by zapomnieć wszystko ...
Jaka godzina, jaki rok ... i jaki dzień
Dziękuję za ten wpis i za nutkę nostalgii w zabieganym życiu.
Nostalgicznie i jesiennie się zrobiło... Uroczy Elf w tych wrzosach i Stachura... Nie dalej jak 2 godziny temu powiedziałam do kogoś, że brakuje mi poezji w życiu:)) No to mam.
OdpowiedzUsuńPodszewka duszy w kolorze wrzosu. Zgadzam się chociaż wcześniej nigdy mi to do głowy nie przyszło. Twojego posta mi trzeba było bi dzisiejsze popołudnie dopełnić jak trzeba. Kilka słów zaledwie. Jak Cię nie kochać?
OdpowiedzUsuńAle napisałaś, prosto od serca.... trudno coś dodać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Smutno i pochmurnie dziś, a tak się pogodnie zrobiło, jak tu do Ciebie zajrzałam. Ach ten Stachura i najpiękniejsze nastoletnie wspomnienia...
OdpowiedzUsuńDziękuję wam wszystkim za ciepłe słowa, mnie też dobrze być tu, w domu, blisko, czuć swoje klimaty, witać się z brzozami i lasem i krzatać po kuchni w niebieskim fartuchu:) Z wrzosów będzie wianek nad łózko do sypialni, a Stachura muskał dzisiaj łagodnie i moją duszę. Bądźcie, dobrze z wami:)
OdpowiedzUsuńDobrze z Tobą !
OdpowiedzUsuńPotwierdzam :)
UsuńWobec tak miłych komentarzy jestem zobligowana powiedzieć: Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wczesnowrześniowo i w pełnej gamie fioletów. Samych ciepłych myśli i iskierek radości w tych ostatnich chwilach letnich.
Elf dobrze rokuje :))
OdpowiedzUsuńPojade w niedziele szukac angielskich wrzosowisk.
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci Kalino za piekne zdjecia, slowa i spokoj jaki tu nam dajesz...
Pozdrowienia cieple zasylam :)
Nie mogę uwierzyć, że trzy zdania napisałaś, a wartość ich i w trzystu by się nie zmieściła.
OdpowiedzUsuń