Wróciliśmy, jesień przywitała nas złotem nawłoci, baletem rudbekii, gronami rajskich jabłuszek, winogron i zarośniętym, tajemniczym ogrodem. Poszłam się przywitać z każdą roślinką, uścisnęłam łapki świerków, objęłam się z brzozami jak Wokulski, a powietrze pachniało niedalekim lasem, grzybami i chłodem błękitnego, jesiennego już dnia. Wzruszenie niezmiennością przyrody, wytrwałością ziół, drzewek owocowych, krzaków malin, objuczonych słodkim dobrem, czekających z szeroko otwartymi ramionami.
Wspomnienia z lotu: Mały w samolocie był żwawy i radosny, z ośmioletnią ufnością oświadczył po prezentacji na temat zachowania podczas katastrofy, że jeśli będziemy lądować w wodzie, mamusiu, to nic, na szczęście mam na sobie kąpielówki. Dworzec w Białymstoku rozczulająco ten sam, pierwsze dni w szkole tak samo. Trafiłam w szkolny remont, bo ekipa budowlana nie wyrobiła się na wakacjach i całe piętro oraz szatnie są wyjęte z użytku. Koczujemy z uczniami w różnych dziwnych miejscach, lekcje są nawet na korytarzu, w starej zerówce czy pracowni technicznej. Ta ostatnia wzbudziła ogromny zachwyt klasy szóstej, podczas gdy próbowałam prowadzić polski, co raz to żądne wiedzy zakazanej jednostki uczniowskie wyciągały z zakamarków, heble, piły i kawałki desek. Odbierałam narzędzia ku żalowi piłujących, a podręcznikom rumieniły sie uszy ze wstydu, że pogardzono nimi na rzecz hebla i gwoździ. O jasne dzieciństwo szóstoklasistów, o głosie papieru ściernego podczas czytania wierszy!
Jutro też tam mam lekcje. Uch.
O powitaniu domku napiszę potem, teraz zapraszam do ogrodu, tajemniczymi ścieżkami, między baldachy uschłego oregano i zdziczałej mięty. Sekator zapomniany na płocie, rdza z zapałem uprawia na nim rudy performance. Króliki mają się dobrze, dostały na powitanie głowę kapusty większą niż one. Sprzątam, wykurzam pająki z kątów, smażę kotlety z ciecierzycy i próbuje ogarnąć wszystko. Jest cudnie, naprawdę, mam wrzosy w wazonie i syndrom zmiany czasu w obolałej głowie, a na tejże głowie pisanie planów wynikowych do dziewiątego września... Dzisiaj miałam dyżur na korytarzu, zuchwali konkwistadorzy z klasy szóstej porwali budowlańcom wózek do wożenia cementu i urządzili wyścigi między stosami upchanych na korytarzach mebli. Jednego ochotnika zamknęli w szafie na mapy, znalazł się dopiero pod koniec lekcji, siedział cicho, bardzo zadowolony. Inny na pytanie: jaki masz cel w tym roku szkolnym odparł lakonicznie: przetrwać. Krótko mówiąc, wszystko wróciło do normy:)
Fotografował Wrzosowy Elf ze Średnim:)
Witaj w domu! Ja po trzech dniach nieobecności nie mogę się ogarnąć, a co Ty? Omatkozcórko, za tydzień będziesz ogarnięta. Chyba.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś :))
OdpowiedzUsuńFajnie jest wrocic do domu :) I floksy Cie przywitaly i kosmosy :) Sama radosc :)
OdpowiedzUsuńMoj syn po dzisiejszym pierwszym dniu w gimnazjum na pytanie jak bylo ? odpowiedzial - fajnie i kropka :)
I wszystko wrocilo do normy :)
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie :)
Tak jesien juz czuc. Wlasnie musielismy zadzwonic po specjalne sluzby aby zalozyly nam drzwi jednostronne na raccoona, czyli szopa. Wyrwal nam podzadasze 2 dni temu, wyjal nadmierna izolacje ogrzewcza z dachu. On nie potrzebuje przeciez - ma swoje futro. Robi sie takie pudelkowe wyjscie z jego noclegu z drzwiami. Moze wyjsc ale nie moze wejsc z powrotem. Zamontowali nam tez trzy inne siatki przy zadaszeniu. Nawet jakby sie wszystkie rynny posciagalo to i tak wejda po scianie. A my jak wiesz wyrozniamy sie zielenia, takze oprocz nocujacego skunksa mamy teraz i szopa. Dobrze, ze u was sie nic nie zaleglo.
OdpowiedzUsuńDobrze ,że jesteś wreszcie. Tęskniłam :-)
OdpowiedzUsuńJa też tęskniłam, nie spodziewałam się, że jestem tak domowa i stacjonarna, jak zobaczyłam starą furtkę i domek, ścisnęło mnie za serce:) Watko, szop łobuz bywa uroczy w tej swojej złodziejskiej masce:) Jesteś oazą w swoich betonach:)
OdpowiedzUsuńHanuś, za tydzień? Daję sobie 3 dni, już skończyłam dwa pokoje ogarniać, dzisiaj fryzjer, robienie keczupu z pomidorków, na dzień dobry od stęsknionej sąsiadki wielgachną torbę dostałam! Mamusiu Maminka, o jak dobrze:)
Orszulko - floksy latem pachną, ale kosmosy z zawilcami japońskimi i nawłocią to już jesień, zdecydowanie. Uściski dla gimnazjalisty!
ladnie opisany powrot do domu, do ogrodu, do szkoly! optymizmem przepelniony!!!
OdpowiedzUsuńWszędzie dobrze, ale... Wyobrażam sobie Twoją radość z powrotu po tak długiej nieobecności! I Twoje wzruszenie na widok "starej furtki".
OdpowiedzUsuńWitaj w domku!
Pa, Ewa
Jak miło czytać twoje "domowe" wpisy:) Chociaż te z podróży będę sobie jeszcze czytać, parę mi umknęło. Rzeczywistość wessa cię ani się obejrzysz! (czy wessie???) Dobrego roku szkolnego i domowych radości! Cieszę się, że już jesteś:))
OdpowiedzUsuń