27 lutego 2014

Tak niewiele potrzeba.



Siedem brzóz na przeciw okna, pięć topoli bardziej z prawej, za brzozami modrzewie i las, za topolami pięć latarni i ulica Cicha.  Droga rozdwaja się przy Już Nie- Samotnym Domku, bo zakupionym przez sympatycznego sąsiada. Jedna z bliźniaczych dróg skręca w lewo, w stronę prawosławnego cmentarza i wrzosowisk, druga w prawo, ku ulicy Kowalskiej, ogrodom i domkom Paszczaków. A jakby nie skręcić ani w lewo, ani w prawo, tylko zamknąć oczy i pójść prosto, to znajdzie się na ługu, wśród trzcin, pałek i mokradliska, pełnego teraz zimnego wiatru,  lodu i przeszywającej samotności. Ani czajki, ani gęsi, ani rozgwaru żab.
Ale nie idę tam, patrzę za okno, jak pies sąsiadów, nazwany dumnie Brutusem, a potem - cóż, życie- przechrzczony na Parówę, wesoło machając ogonem biegnie myszkować na nasz kompost. Skąd on wie, że dopiero co wyrzucone odpadki? Jest to odmiana psa wielomiskowego i wielodomowego, żywi się w całej okolicy, wygląda jak zadowolona, tłuściutka kiełbaska,  jak akurat nie je, to nosi pogryzioną piłkę, z nadzieją, że ktoś się z nim pobawi i okaże się człowiekiem. Bądź człowiekiem, pobaw się z psem, mówi zawadiacka mina i błagalne, ciemne, huncwotowate oko.

Sterta drzewa porąbana, młode czeresienki jeszcze w przeciwzajęczych zbrojach z zielonej siatki. Z lasu wychodzą zimą wygłodniałe stada podstępnych zajęcy; mimo, że w lesie drzew dostatek, one przyjdą na podwórze obgryźć moją papieróweczkę czy czeresienkę.

Jestem sama w domu, w garnku pyrkocze tuszona marchewka, ziemniaczki na kopytka już zmielone, będą z zasmażką. Chleb rośnie; z czarnuszką, według przepisu na litewski. Dom już ogarnięty z czułością; jak zawsze parę zagadek: czemu w łazience był koc? Czemu u Małego pod kołdrą miecz, z kim walczył we śnie? Może anioł stróż zostawił... U Średniaka aforyzmy arabskie na biurku, u Dużego  kłąb kabli, kostek do gitary, papierów, opakowań po słodyczach... stoję w drzwiach, patrzę na to domowe pobojowisko i w końcu zabieram się za porządkowanie świata. Lubię, gdy rzeczy wracają na miejsce, gdy mruczą pralka i zmywarka, łóżka są posłane, szafy zamknięte, domowe skrzaty zadowolone... Lubię, gdy po domu wędrują zapachy razem z dźwiękami gitary, a Glen Hansard i Marketa Irglova śpiewają, że mamy wciąż czas, możemy unieść głos, pełen nadziei, że  mieliśmy wybór i dokonaliśmy go- a teraz opadając powoli, śpiewajmy swą melodię, zaśpiewam ją też...


Tak niewiele potrzeba. Ktoś robi kopytka, aby zjeść mógł ktoś, ktoś napalił w piecu, ktoś czeka z obiadem, jest dom, miejsce, gdzie jesteś bezpieczny, kochany, swój. Mieliśmy wybór i dokonaliśmy go. Nie dla siebie, dla nas razem. Dla brzóz, topoli, porcelanowego kubeczka ze stokrotkami, pamięci o dłoniach babci, gniotących kruszonkę, taty, idącego z wędkami na rozlewisko, dla tupotu dziecięcych nóżek, uśmiechu w czerwcowy wieczór, gdy zagra żabia orkiestra.
Cyt, nie spłoszyć uśmiechu :) Idę robić kopytka :)

A jeszcze pączki, tak tłustoczwartkowo!


 

8 komentarzy:

  1. U mnie za to dziś - orkiszowe drożdżówki ze śliwkami - święto lasu!!!
    Pralka skończyła "mruczeć", idę wywiesić prańsko koło stodoły, kurde, kurde, kurde - codziennie czuje, że to był DOBRA DECYZJA;) Niech żyje poczucie podjęcia DOBREJ DECYZJI;) Smacznego Wam, Kochani;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pranko koło stodoły- brzmi pięknie. Orkiszowe drożdżówki jeszcze piękniej, to ja dołączam się pączkami, smacznego, przyjemnego, wesołego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze myślimy z żalem gdy ktoś nowy dołączy do by nas i nasz świat ,,podglądać,, nie pisząc nawet słowa n.p.witam. Zawsze staramy się robić to gdy pomyślimy o ,,przycupnięciu'' u kogoś. Gdy my się nie odzywamy to nie znaczy że nie chcemy a jedynie tyle że pod danym wpisem nie wiemy co napisać. Twój blog jest jak widzimy takim spacerem w chmurach my twardo deptamy po ziemi.Może potrzeba nam troszkę pobyć w twoich klimatach. Jeśli pozwolisz posiedzimy gdzieś z boku i popatrzymy na Twój świat :)
    Zosia i Janusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie, Zosiu i Januszu, sprawicie mi wielką przyjemność, rozgośćcie się. Mnie do was przyciągnał filmik i gdzieś tam pod filmikiem w poście też napisałam o przycupnięciu i patrzeniu, więc będzie to patrzenie wzajemne :) Wiem, że jestem romantyczką, ale i ciut pragmatyczką, trudno nie być przy trzech chłopakach, więc na pewno coś wspólnego znajdziemy :) Cudowne wasze alpaki, i sklepik już odwiedziłam, przynajmniej wiem, ile mam odkładać na sweter! :)

      Usuń
  4. Kalino, tak pięknie piszesz o codziennych radościach, że aż się człowiekowi wszystko w środku uśmiecha... Mnie się jeden dzień omsknął, pączki będą jutro, trudno się mówi:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mikuś, pączki nie wiedzą, kiedy jest ich dzień, spokojnie może być jutro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie fajne ,, pączki nie wiedzą, kiedy jest ich dzień'' tak ludzie przywykli wszystko określać czasem, datą, godziną... a przecież przyjemność, miłość, szczęście nie potrzebuje wtłaczania w czas. Tak to piękne spostrzeżenie ,,pączki nie wiedzą... :)))
      Pozdrawiamy

      Usuń
  6. Bardzo mi twój argument przypadł do gustu:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)