Jak widać po szablonie, tęsknię za zielonym. Zaczął się luty, niby jeszcze zima, ale u mnie w domku już elfy, lasy i psoty, kwitną podpędzone szafirki i żonkile, pachnie bazylia i może nie jestesmy poprawni zimowo i politycznie, ale trudno!
Czas wyciągnąć kuwetki, siać nasiona, dawać zimie wyraźne aluzje, że tu są ludzie, co tęsknią za trawą i kaczeńcami. Nawet tysiąc Buk tego nie zatrzyma.
Więc - lutowa sobota, rośnie chleb, rośnie drożdżowe na szarlotkę, Miły pali w piecu, dzieci śpią, a ja będę robić katharsis sprzątania, a potem, kto wie, może coś napiszę albo w opowiadankach, albo w piosenkach, albo... albo będę błogo leniuchować, zawinięta w koc z grubym tomem Miłosza - tak, mam go, mam wszystkie wiersze zebrane, nawet moja ukochana Pieśń! Doenergetyzuję się zdjęciami z wiosennego ogrodu - i do dzieła ;)
U nas też chleb już pachnie w piecu, a i tęsknota za zielonym ta sama. Ale za zimno na sianie, za zimno i za mało światła...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Asia
Zazdroszczę pieca,jesli to taki prawdziwy, chlebowy!
OdpowiedzUsuń:)
Zielonością oczy roześmiane :)
OdpowiedzUsuńZielono mi się zrobiło :) Banerek cudny.
OdpowiedzUsuńPachnie chlebem, Miłoszem... Wiosną.
Uściski
Dziękuję za piękną wiosnę u Ciebie. Też za nią tęsknię :)
OdpowiedzUsuńno tak, sprzątanie to katharsis:-)
OdpowiedzUsuń