28 lutego 2014

Bezcenni

Poranek. Wczoraj oglądaliśmy z Małym stare odcinki Pszczółki Mai i trochę się zaspało. Budzę go, usiłując ogarnąć przy okazji pyrkoczącą owsiankę, odjazd Dużego i Średniaka, który uważa, że kwadrans przed wyjazdem to idealny czas na parzenie i picie zielonej herbaty.
Wczoraj Mały oznajmił, że dzisiaj w szkole będzie występ. Pytam z jakiej okazji?
- Z okazji Tłustego Czwartka - oznajmia dumnie.
- Ale będzie piątek...
- No to z okazji Tłustego Piątka! - dla Małego to żaden problem.
- A co będziecie pokazywać?
- Będziemy śpiewać mili-jon- ałych -roz. - odpowiada, starannie akcentując sylaby. Aha. Jeden z takich występów.
- A masz rolę? Coś mówisz? - sonduję dalej. Kiwa głową z entuzjazmem.
- Mówię: mamo, tato, przyjechało dziadostwo! I jeszcze kawał o Jasiu. Jasiu, co wiesz o jaskółkach, pyta dziadek. To bardzo mądre ptaki, dziadku, odlatują, kiedy zaczyna się rok szkolny!
Aha. Jeden z takich...
- Czyli kabaret - wzdycham.

Ale to było wczoraj, gdy Mały przed samym snem jeszcze sprawdzał czy nie został jakiś tłusty czwartek do zjedzenia ( o pączkach). Dzisiaj jest poranek, ja patrzę na swoich bezcennych, Duży podśpiewuje Stare Dobre, zawiązując szalik, owsianka! Lecę do kuchni, na szczęście w sam raz, nalewam w miski z zielonymi listkami, tulipany machają mi z wazonu różowiutkie i pogodne, kanapka dla Dużego, pasztet z selera, kiełki, domowy chlebek,  warkot samochodu Siostry, czyli Duży już z nimi odjeżdża- dowożą go codziennie 40 km do B. bo sami też dojeżdżają.Buziak, uścisk, już go nie ma.  Wołam Miłego na śniadanie, wołam Średniaka,  świat o poranku jest bardzo szybki, bezlitosny dla wielbicieli powolnego parzenia herbaty, delektowania się owsianką czy kolorem tulipanów. Mały wykłada się przy stole na poduszce, dumny z białej koszuli, tylko elegancki sweterek mu przeszkadza, ma za szeroki kołnierz. Jak szybko lecą minuty... kubki z kawą zbożową pobrzękują,  szarość za oknem zmienia się z szarości nocnej w poranną. I kiedy już wszyscy odjadą, do swoich zajęć, do szkoły, do pracy, mogę w końcu usiąśc,  przytulić chłodne tulipany do policzka i uśmiechnąć się, myśląc o rzeczach i ludziach bezcennych.
Bezcenne, milion ałych roz w ustach Małego.
Bezcenne, uścisk Średniaka, pachnącego zieloną herbatą.
Bezcenne, szalik Dużego i jego piękny głos, podśpiewujący: jak po nocnym niebie sunące białe obłoooooki nad laseeeem....
Bezcenne, Miły, uruchamiający stare auto, by zawieźć dzieciaki do szkoły, pod szarością przedwiosennego nieba, gdy gasną cytrynowe, kocie oczy lamp i nowy dzien nadbiega, pokrzykując jak ulicznik i wymachując poranną gazetą. Duże szczęście składa się z tych małych, jak myślicie?



10 komentarzy:

  1. I jeszcze psi nos na dłoni i mruczenie kota i leniwa kawa rankiem i brzozy za oknem pokryte ledwo dostrzegalną, żółtawą obietnicą liści...

    OdpowiedzUsuń
  2. Psi nos przemawia językiem Platona, dawno to odkryłam, czyli archetypicznym, bez pośrednictwa symboli:) Jest, bo jest :) Mruczenie kota... mmm.... a nasze brzozy jeszcze golutkie :) Suma szczęść, Hanuś, daje więcej, niż te szczęścia same w sobie i to jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powtórzę się, pięknie piszesz o codzienności... Wygląda ona wtedy baśniowo, niezwykle, rozkosznie... A u mnie pies wyrzucający mnie z łóżka, prześlicznie kwitnący storczyk na oknie (pierwszy, którego udało mi się doprowadzić do powtórnego kwitnienia!), zapach i smak domowych pączków. A w perspektywie wyjście do teatru wieczorem:))

    OdpowiedzUsuń
  4. A u mnie dzisiaj: poranek zaczął się PIĘKNIE o 4.30;) Nie masz pojęcia, jaki świat o TEJ porze jest piękny, a jak szybko mijają minuty;) O tej porze Kruczek ma mnie W nosie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4,30.... cudna godzina, ale nie zimą i nie na przedzimiu. Wiatr wtedy przenikliwszy, a świat mniej przyjazny. Co innego wiosną, sama wtedy tak wstaję...i latem! Zatem podziwiam. Mikuś - lubię codzienność i chyba z wzajemnością, może dlatego? Napisz potem, jak było w teatrze i na czym byłaś!

      Usuń
    2. Chyba będzie wpis na blogu o spektaklu:))

      Usuń
    3. No Mika, to mus jest;)
      Kalina, a wiesz jak fajnie się odśnieża wtedy???;)

      Usuń
  5. Nigdy nie odśnieżałam o 4,30, to musi być wyzwanie :) A czekam na wpis o spektaklu i jeszcze o skarbach z walizeczki, na pewno macie cos jeszcze ze staroci nieopisanego!

    OdpowiedzUsuń
  6. To wiesz, że czekam (nie)cierpliwie. Lubię zagłębiać się w stare opowieści, kiedy rozmowa była konwersacją i ludzie wiedzieli, co to kindersztuba...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)