Wybraliśmy się ze Średnim na zakupy. To znaczy ja zamierzałam sobie kupić coś przy okazji wizyty u fryzjera, a Średni robił za towarzystwo.
Wyjątkowo sceptyczne.
Miejsce akcji: duża galeria handlowa.
Czas akcji: popołudnie, około godziny musimy czekać na Miłego, który ma nas zabrać.
Bohaterowie: ja i Średni.
- Tylko się włóczysz i włóczysz. - komentuje, gdy staję przed wystawą butiku. Szukam niebieskiej koszuli.
- Nie włóczę się, tylko oglądam. Chcę kupić bluzkę.
- Masz pełno w szafie.
- Chcę coś nowego!
- Jaka różnica, jak zawsze kupujesz takie same.
- Potrzymaj kurtkę, pójdę przymierzę, ta wydaje się ładna.
- Taniej owinąć się w firankę, niczym się nie różni.
- A ta?
- Jak fartuch.
- A ta? - podsuwam mu pod nos haftowany łaszek.
- Uszyli z tego samego, co ścierka?
- Marudzisz, trzymaj rzeczy, ja idę przymierzać.
Przymierzam, nic nie pasuje. Jedna rzeczywiście jakaś fartuchowa, drugą oglądam sceptycznie. Jak firanka? Wychodzę z przebieralni z naręczem bezużytecznych ciuszków i zawodem w duszy.
- Mówiłem, że nic nie kupisz. Tylko się włóczysz i zaniżasz ludziom płace.
- Ja zaniżam?
- No tak, wchodzisz, bramka cię rejestruje, nic nie kupujesz, będą mieć pretensje do sprzedawców.
- A jak mam wybrać coś, nie wchodząc do sklepu? - walczę z moim nastolatkiem jego własną logiką.
- Nikt ci nie broni wchodzić, tylko masz coś kupić.
- A jak kupię, skoro wszystko mi się nie podoba?
- Mówiłem, marnujemy czas. Jedźmy do domu.
- Nie możemy jechać do domu, taty jeszcze nie ma.
- To poczekajmy na niego w piwnicy - wskazuje podziemny garaż.
- Tam jest zimno!
- Ale nie ma sklepów.
- Jeszcze kilka odwiedzę, trzymaj kurtkę, gdzies musi być niebieska bluzka, niemożliwe, by nie było...
Odwiedzam kilka sklepów, Średni przybiera diaboliczny wyraz twarzy za każdym razem, gdy wychodzę z pustymi rękoma. Nic nie ma.
- Mówiłem, nic nie ma - rzuca, jakby zgadując moje myśli - Jakieś ciuchy dla bezdomnych tylko robią. Jedźmy do domu.
- Nie możemy je.... a właściwie, dlaczego chcesz tak szybko jechać?
- Żeby odrabiać lekcje - stwierdza moje dziecko z wyższością.
- Żartujesz? - matka, czyli ja, patrzy nań ze zdumieniem. Średni skromnie spuszcza oczy.
- Jesteś mamo skażona przez Dużego i nie wierzysz, że ktoś może chcieć odrabiać lekcje sam z siebie. Jedziemy do domu?
- Jeszcze tu zajdę...
- I tak nic nie kupisz, mogę się założyć...
Widzę sklep, w którym nie byłam, sprintem oblatuję wieszaki- czarna rozpacz, nic dla mnie, jakieś maleństwa na chude nastolatki, powyciągane, w kolorach różowych głównie, mini, dżinsy obszarpane, wściekły seledyn jak fartuchy chirurgów... Kiedy wychodzę, Średni się uśmiecha jak kot z Cheshire.
- A nie mówiłem?
Powstrzymuję się, żeby nie wsadzić mu na głowę abażuru od mijanej lampy w Home&You. Trudno być matką.
Na szczęście Miły już jest i moja reputacja cierpliwej istoty zostaje uratowana.
Abażur też :)
Żadnych facetów na zakupach, ani Małych ani Średnich ani Dużych!!! Wszystko potrafią obrzydzić i człowiek zaraz się zastanawia, czy aby nie mają racji, a kupiony ciuch już ci się w ogóle przestaje podobać...
OdpowiedzUsuńŚredni na swój sposób miał chichotliwą radochę, jak widzisz. Bestyja :)
OdpowiedzUsuńOesuuu, błąd. Nie chodzi się do sklepu w męskim (zwłaszcza nastoletnim) towarzystwie!
OdpowiedzUsuńMika, znów za Tobą łażę! Śledzę Cię!
Ha, tym razem ja pierfsza!
UsuńAle i tak wychodzi na to, że my takie bardziej papużki-nierozłączki.
UsuńA ja się zgadzam z Twoim Średnim. W sklepach naprawdę nic nie ma! Niby tony szmat wiszą, ale nic dla normalnego ludzia. A już na pewno nie w normalniej cenie. Szkoda czasu, szkoda zdrowia, szkoda nerwów. Wiem, że czasem po prostu już TRZEBA, ale dla mnie to jak kara boska normalnie!
OdpowiedzUsuńZ tym też się zgadzam. Trzeba mieć 180cm wzrostu i ważyć 50 kilo góra. Lubić pudrowy róż, frędzelki i legginsy ze wstawkami udającymi skórę. Jednak facet u boku w żadnym wypadku nie ułatwia sprawy.
OdpowiedzUsuńLegginsy z frędzelkami, brr;)
UsuńMacie racje, wszystkie, ale czasem życie z nas chce się pouśmiechać :)
A, zapomniałam sie pochwalić, że Średniak został laureatem z angielskiego już na pewno, są wyniki:) Rodzina puchnie z dumy :)
OdpowiedzUsuńGratulacje!!! Czy to Olimpiada była? Trudna jest jak cholera.
UsuńWojewodzki Konkurs, dla gimnazjalistów. Otwiera drogę do wymarzonego liceum, może z międzynarodową maturą. Obaczymy :)
UsuńOoooo, tym bardziej gratuluję!!!!
UsuńO matko...mam charakter Twojego syna. Idę się wstydzić do kąta :D
OdpowiedzUsuńHi hi, Aguś :) Zakupy z tobą to by było wyzwanie!
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie jak Średni i Aga jeśli chodzi o zakupy. Wpadam i albo cos jest albo jak nie (najczęścej ta druga opcja) to wychodzę i jade do domu ;)
OdpowiedzUsuńOdkąd mieszkam na wsi, w ogóle wszystko mi się pozmieniało. Priorytety. Ciuchy. Buty. Znajomi (in plus). Mam dwa "wyjściowe" zestawy: letni i zimowy. Poza tym przedziwną mieszaninę różnych bluz, dziwacznych portek, kaloszko-filcaków (zima/jesień) i japonek (wiosna/lato). I kompletnie mi niczego nie brakuje! Nie ekscytują mnie ciuchy, torebki, kolejne buty niewiadomopoco. A kiedyś i owszem... Ale to nie byłam prawdziwa ja.
OdpowiedzUsuńO! O! To tutaj ja się podpisuję też. Ważniejsze jest dla mnie teraz kupienie wygodnych gumowych chodaków do ogrodu niż balerinek na wiosnę (chociaż obu rzeczy brak). A zamiast nowej torebki wolę sadzonki malin :D
UsuńJa chcę i sadzonki i nową koszulę! :)
Usuń