Cywilizacja doszła i na wieś, automat z napojami gorącymi do szkoły nam wstawiono. Już instalacja obiektu zdezorganizowała pracę w szkole całkowicie; tłumek otaczający panów, montujących rzeczony obiekt kultu osiągnął wielkość peerelowskiej kolejki za papierem toaletowym.
Mniejsza o to, że pierwszych kilka osób, wybranych na testerów dostało gorącą czekoladę za darmo, i czemu akurat Ewka, proszę pani, to niesprawiedliwe. Mniejsza o to, że szkolnemu sklepikowi zajrzało w oczy widmo bankructwa. Anioły stróże, polatujące nad szkołą zaczęły rwać włosy anielskie z głowy, bo okazało się, że panowie monterzy nie zablokowali opcji kawy, choć powinni, a fakt ten odkryła zachwycona szkolna rzesza, w przeciwieństwie do nauczycieli, którzy okupowany automat niefrasobliwie zignorowali.
Nim rzecz się wykryła, dzięki zachwyconemu piątoklasiście, który oznajmił nauczycielowi dyżurnemu: proszę pana, a ja już czwartą kawę piję! - nim rzecz się wykryła, przez szkołę przeszedł tajfun kawowej rozpusty. Kolejkę maluchów, ściskających spocone drobniaki w celu nabycia drogą kupna czekolady z mlekiem rozgoniły grupy zdesperowanych gimnazjalistów, którzy chcieli:
a) nonszalancko stać przy oknach, popijając z plastikowych kubków rzeczoną kawę i udając zblazowanych studentów przed nudnym wykładem
b) przepuścić całodzienne kieszonkowe i wyżebrane od znajomych drobniaki na opcje tak fantastyczne i budzące respekt jak rosół z podwójnym cukrem
c) spróbować wykupić cały zapas kawy, nim automat zostanie zamknięty, co się stało, a pozbawiony kawy automat stał smętnie niczym rajskie drzewo, na którym zostały same ogryzki.
Dzisiaj rano zdumiały mnie pustki przy automacie, załamany pierwszoklasista z kompletem dziur po mleczakach oznajmił mi, że prosę pani, zepsuł się i kiedy naprawią, pani wie?
Osobiście podejrzewam dywersję właścicieli sklepiku, albo szok automatu przy opcji scukrzonego rosołu z podwójnym mlekiem.
A na deser candy od Brzezinki :)
Eee, bujasz z tym rosołem, co? :D
OdpowiedzUsuńNie, opcja cukru i mleka działała też przy rosole... :)
OdpowiedzUsuńUbawiła mnie Twoja historia :D Taki automat w podstawówce to chyba rzeczywiście przesada. Nawet jakby tylko czekoladę sprzedawał. Liceum już prędzej. Sama bezczelnie korzystam z tej opcji jak odwiedzam mamę w pracy (liceum właśnie) i czekoladę z mlekiem biorę ja i Młody. Ale to chyba tylko dlatego, że automat przez znajomego dobrego zarządzany, bo inaczej by tak nie ciągnęło... Chociaż akurat czekolada pyyyyszna tam jest ;)
OdpowiedzUsuńSama jestem ubawiona po uszy, czekam teraz na wstawienie automatu z przekąskami, też ma być :) Czekoladę to ja rozumiem!
UsuńNie nadanżam za Tobą! Pomysł ktoś miał diabelski!
OdpowiedzUsuńSpokojnie, teraz zwolnię, musiałam wstawić, zanim zapomnę; życie bierze tempo i trzeba opisywać, bo wspomnienia znikną ;) A pomysł dla mnie rodem z Misia, cudownie absurdalny.
UsuńJa też ledwo zdanżam, aleś wzięła tempo! Te automaty to zakała jakaś, a już w podstawówkach durny pomysł naprawdę. Ale to jest tak, że firma wstawiająca takie coś, obiecuje szkole jakiś sponsoring albo część z utargu i niedofinansowane szkoły na to idą.
OdpowiedzUsuńŻebyś widziała minę Małego, jak robiąc oczy kota ze Shreka prosi: mamo, daj dwa złote na podwójną czekoladę, tato, daj dwa złote.... zaopiekował się wszystkimi rodzinnymi zaskórniakami z kieszeni kurtek :D
UsuńA tutaj muszę się wtrącić - to nie są jakieś wielkie firmy. Zazwyczaj działalność jedno lub dwuosobowa, automaty wzięte w leasing (przynajmniej na początku) i żeby jakiś zarobek z tego mieć, to wiele automatów potrzeba. Szkoła bardzo rzadko coś z tego ma - wynajęty skrawek podłogi i opłaty za prąd / wodę, a to w morzu potrzeb szkół to śmiech na sali.
Usuńhehehe, historia zabawna...dla nas, dla Was niekoniecznie
OdpowiedzUsuńwietrzę tu jakiś nieczysty układziko-biznesik, ktoś przecież wydał zgodę na postawienie tego "pobudzacza"
Człowiek uczy się przez całe życie. Nie miałam pojęcia, ze w tych automatach można kupić rosół O.o
OdpowiedzUsuńAle on nie ciurka z tej samej dziurki co kawa? Hę?
Nie, każdy napój ma oddzielną "rurkę" do innego typu napojów. Podejrzałam jak kiedyś pan majster gmerał w maszynie jak naprawiał automat od środka ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ulżyło mi. Moja walnięta wyobraźnia podsunęła mi obraz kawy z tłustymi, rosołowymi okami i nitką makaronu podstępnie wynurzającą się z czarnych odmętów niczym Czerw z pustynnej Diuny :D
UsuńPodejrzewam, że byliby na to amatorzy. Widzisz, nikt nie przypuszczał, że dzieciaki rzuca się na kawę - nie wiem czemu dorośli zakładają, że dzieci będą myśleć rozsądnie: kawa nie dla mnie, jestem za mały. Jest opcja kawy, w dodatku dreszczyk emocji, bo towar generalnie zakazany- znaleźli się chętni. Na wypróbowanie wszystkich guzików też byli chętni. Każda diabelska mieszanka by przeszła, zapewniam cię. ostatnio na plastyce w V klasie podbuntowany desperat założył się, że wypije wodę po farbkach, w której stały pędzle. Wypił :)
UsuńNadal jest zepsuty, ku rozpaczy małych kultystów. Cieszę się, że was rozśmieszyłam :)
OdpowiedzUsuńU mnie to samo, wzięcie mają zwłaszcza takie napoje XXL w nowojorskich, wysokich kubkach;)))
OdpowiedzUsuń