Kołderka stąd
Siedzę na tarasie, patrząc, jak zachód maluje brzozom koronkowe sukienki złotem i słucham muzyki, która przypomina mruczenie kota i taniec na palcach. Fado. Mariza.
Marcin Kydryński pisał o Marizie tak:
"- Musisz przyjechać do mojej Lizbony - powiedziała. Pokochasz ją natychmiast, jest najpiękniejsza na Ziemi. Miała na imię Mariza. Przypominała Małego Księcia. Urodziła się w Mozambiku, ale nie tęskniła za starym krajem. Tęskniła za Lizboną, gdzie się wychowała. Lizbony wciąż jej brak, bo życie i muzyka pognały ją w cały świat.
(...)
Tęsknota. Specjaliści od języka przestrzegają jednak, by słowa "saudade", być może najważniejszego w języku portugalskim, nie tłumaczyć. "Tylko Portugalczycy potrafią odczuwać saudade, ponieważ mają słowo, które opisuje to uczucie" - pisał wielki Fernando Pessoa, najważniejszy z nowożytnych pisarzy kraju. Jeśli zgodzimy się - a nam, Polakom powinno to przyjść z łatwością, że istnieje "dusza narodowa" - jej symbolicznym skrótem, będzie słowo "Saudade". Ten rozkoszny ból, ta gorycz pełna słodyczy, błoga tęsknota. Upojna tortura poszukiwania sensu życia, bez której żaden Portugalczyk życia w ogóle sobie nie wyobraża. Kiedy jednak nawet samo słowo nie wystarcza, by oddać ten uśmiechający się lekko smutek istnienia - wówczas śpiewa się tu fado. Fado znaczy ludzki "los". Człowiek zmaga się tu z losem prosząc o wsparcie muzykę, poezję. "
Jutro robię kompoty z mirabelek.
Sprzątam piwnicę.
Nosimy znowu drzewo, które Duży porąbie. Tak, to jutro.
Ale dzisiaj jest taras o zmierzchu, zapach skoszonych łąk i fado.
- Mamo, co to znaczy różnorodny? - dopytywał się dzisiaj Mały.
- Rozmaity, różnoraki, np. duży i mały, chudy i gruby, kolorowy, wiejski, miejski... jak kołdra z patchworków.
No i musiałam wyjaśniać o patchworkach. I o rożności. I o rodności; róznorodny skojarzył mu się z jajorodny i żyworodny i wymyślał, jakie jeszcze "rodności" mogą być. Mnie najbardziej utkwiło w pamieci z jego fantazji "żwirorodny". A potem dziesieć minut dywagacji, co się może urodzić w żwirze.
Byliśmy dzisiaj w mieście, odwiedzaliśmy galerię handlową, a jak wracaliśmy, Mały zasnął mi w autobusie, z głową na kolanach.
Patrzyłam za okno na zbyt wcześnie żółte lasy; upał szybko rozprawił się z zielenią, zwłaszcza brzóz. Tęsknię. Bardzo. Las wygląda jak patchwork zieleni, brązu i złota, z kawałkami rudości i cienistą podszewką. Zza ramienia lata wygląda już jesień.
A propos patchworków, to lubię je nieziemsko. Otulamy się na tarasie patchworkową kołdrą, bo wieczór już chłodny i tkwimy z Małym, patrząc na spektakl nadchodzącej nocy.
Fado. Mariza, dla was i dla mnie.
We mnie brakuje mi tylko mnie samej
Pani mojego życia
O śnie, mówię, że jest mój
Podczas gdy ja już tu jestem
Zabieram Fado do mojej pieśni
W mojej duszy, dobrze ukryte
We wnętrzu mojego zdziwienia
W poszukiwaniu mojego Fado
Mojego własnego Fado
Pani mojego życia
O śnie, mówię, że jest mój
Podczas gdy ja już tu jestem
Zabieram Fado do mojej pieśni
W mojej duszy, dobrze ukryte
We wnętrzu mojego zdziwienia
W poszukiwaniu mojego Fado
Mojego własnego Fado
kouderka stąd, to znaczy zdjęcie stąd czy też DOSTAŁAŚ kouderkę od autorki???
OdpowiedzUsuńbo jak cię znam, to mogłabyś;-p
Moja VegAnka, małą będąc, mówiła "kołydra".
Słowotwórstwo jest cudowne, żałuję, że nie zapisywałam kiedyś, jakiś żwirorodny by się ulung zapewne.
A patchworki przypominają mi ten film z Winoną, "Skrawki życia"
i przypominają mi, że powinnam potwierdzić zamówienie mojego patchworka na łóżko, bardzo prostego, z różnych skrawków naturalnego lnu (z dodatkiem niebieskiego lnu).
Brzozy na waszych piaskach, niestety, jesiennieją.
Bardzo lubię Marizę, bardzo, byłam na koncercie we wrocławskim Rynku, kiedy jeszcze to było darmowe, spontaniczne, jak w Portugalii- teraz jest w hali i za 90 zeta.
Kompot z mirabelek najlepszy jest:-)))
"dusza narodowa", powiadasz...myślę,że to już przeszłość...
OdpowiedzUsuńrozejrzyj się dokoła Kalino! wszyscy wyjechali za chlebem!
do Anglii,Irlandii...nawet Ci wykształceni(jak np. moja córka)
to już nie jest kraj dla patriotów!
to już nie jest kraj dla dla młodych ludzi, ani tym bardziej kraj dla starych ludzi...to jest kraj dla mafiozów, kolesi od biesiadnego stołu, politykierów...Warszawa stała się wioską, ponieważ wszyscy ciągną do niej za pracą , bo gdzie indziej jej nie ma!!! a reszta wyjeżdża za granicę...żeby przeżyć,a raczej godnie żyć! Twój mąż też wyjechał...Ty tęsknisz, borykasz się ze wszystkim sama, ale czy w normalnym kraju by musiał wyjeżdżać, opuszczać rodzinę, dzieci!!! Sama odpowiedz sobie na to pytanie. Pozdrawiam
Megi: niestety, nie dostałam, ale mam inne patchworki, nie sfotografowane jednak, trzeba to zrobić.Ja lubie z odcieniami niebieskimi ogromnie i te wrzosowate.A propos niezwyklych podarunkow blogowych, to kiedys wspanialy, znany mi tylko z bloga czlowiek zaproponowal nam bysmy zaopiekowali sie ich domem podczas wyjazdu za granice, na dw atyg, z mężem i chlopakami moglibysmy siedziec nad morzem bez kosztow. Bo czytal bloga i nas polubil... nie wyszło, ale sympatyczne to bylo. Zazdroszczę słuchania Marizy na żywo!
OdpowiedzUsuńMamusiu Maminka: u nas to przejściowy wyjazd, ale wiem po swojej rodzinie, że ludzie czasem muszą, czasem chcą... ciągle myslę, że to jednak kraj dla ludzi i wierzę w duszę jesli nie narodową, to kresową chociaż. U nas nadal dostaniesz od sąsiadow sera, mleka, siana, uśmiechow, a od polityki sie trzymamy z dala. Uszka muminkowe do gory :)
trzeba to zrobić, koniecznie.
UsuńPiękny prezent, ten wyjazd. Ale ja też bym tak zrobiła, znając cię z bloga;-)))
Ja dostałam raz piękny świecznik od pięknej dziewczyny, pisałam o tym chyba w marcu. Dziewczyna mi się zagubiła w odmętach swojego życia, chcę ją odnaleźć.
To już wiem, chciałam napisać ostatnio- jak dużo ludzi wokół ciebie, mama, synkowie, mama męża!- ale właśnie jego nie ma, widać, że tęsknisz... o to też chciałam zapytać i już wiem.
ale tam u Was pięknie.szczególnie w tym przygasłym,ciepłym słońcu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
m.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń