Robimy, jak wszystkie galaretki. Mirabelki umyte oczywiście pakujemy w garnek pod pokrywkę, z odrobina wody, żeby zapyrkotało i gotujemy dopóty, aż się rozgotują na miazgę. Bez cukru. Potem przecieramy przez sito, dodajemy cukier do smaku ( ja daję kilo na kilo), zagotowujemy, gorące w słoiczki, zakręcić, odwrócić, ta dam. Ładnie zastyga.
Można w wersji z żelfixem, jak ktoś lubi, można dodać jabłek, będzie mniej cierpka, widziałam przepisy na galaretkę z imbirem, cynamonem czy goździkami. Sokiem z limonki nawet.
Przy okazji przepis na galaretkę z jabłek z miętką.
Do jabłek czujemy miętę, więc u nas obowiązkowa.
Na 1 kg jabłek dajemy litr wody, parę gałązek drobno posiekanej mięty, 0,5 kg cukru. Obrane jabłuszka pakujemy do garnka, podlewając trochę wodą.
Gotujemy 20 minut na małym ogniu.Przekładamy na sitko, odcedzamy. Miętę gotujemy z litrem wody, po zagotowaniu ściągamy z ognia. Dodajemy rozpyrkotane jabłka i cukier, można żelfix jak ktoś lubi. Gotujemy, tak z pół godzinki. Mieszamy. Przekładamy do słoiczków.
galaretka wygląda smakowicie :)...piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z nad wietrznego i zimnego brrr morza
pozdrowienia...chciałam napisać :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za pozdrowienia, morze nawet wietrzne i zimne jest piękne. U nas za to wietrzne i zimne ugory i lasy, tez pochłodniało. Wracajcie na gorąca herbatę :)
OdpowiedzUsuń