Średni przespał deszcz i brak prądu. A lało od rana do okolo 14, po 14 też włączyli nam prąd. Po liściach żółknących jaśminów, po sosnowych gałązkach, po daliach i astrach szemrało, spływało, chlupotało, sennie, przyjemnie... Przyznam się, przedrzemałam pod kocem pod okiem Jarzębinowego Anioła. Obiadu nie było, ale było mleko i chrupki, a w zachmurzonej sypialni Mały z zapartym tchem Malował Obraz. Dałam mu pusty blejtram, farby akrylowe, pędzle i tak oto powstało dzieło. Na obrazie Małego jest błękitne niebo, rzeczka, pagórek z drzewem ( Średniemu przypomina kurhan), drzewo ma dziuplę, kwiaty są, a jakże, trawka zielona i naprawdę miło na duszy. Zwłaszcza, gdy podpatrywałam jego przejęcie. Nic nie może równać się ze skupieniem małego Malarza, który wyczarowywał, eksperymentował i co chwila pokrzykiwał:
- Mamo, zrobiłem kolor ametystowy!
- Mamo, pędzel się wygina! Jak malować, jak się wygina? Nie da się!
- Mamo, a wodę już zmienić? ( minutę wcześniej zmieniał)
- A jest kolor trawowy, mamo? A niebowy? A jaki kolor ma dziupla? Dziuplowy?
Dziękuję ci za uśmiechy tego dnia, Malutki.
Piękne! Muszę koniecznie poszukać jakichś dziuplowych kolorów w okolicy, dawno się im nie przyglądałam i przez to zaniedbanie zupełnie ich sobie nie przypominam.
OdpowiedzUsuń