07 sierpnia 2013

Wszyscy chcą od nas tak niewiele

Pojechałam na wycieczkę, rowerem mężowej mamy, bo mojego kradziej rowerów jeszcze nie zwrócił.  Dzisiaj zamiast opisu zdjęcia. Szkoda, że nie mogę dodać zapachów i świerszczy...


Lubię nasze ugory, łąki po horyzont i tyle chwastów, że starczyłoby na całą wypestycydowaną Unię.


Za traktorem, co kosił trawę, przechadzały się trzy boćki, a jeszcze kilka ewidentnie zachęconych pyrkotaniem krążyło nad łąką.



A w tych borach sośnina i dąbrowa, jak mistrz Konstanty pisał. Od samego zapachu można doznać żywicowstąpienia.


Malinowy chruśniak. Łasowaliśmy :)




Stary cmentarzyk żydowski i kołysane trawami i mchem macewy.



Odkryliśmy mrowisko w konwaliowym zagajniczku.



 Powrót kukurydzianym skrajem, bezczelnie zerwałam dwie kukurydze dla królików jako pamiątkę z wycieczki. Smakowało uszakom :)


 Lubię grę cieni na wysypanej szpilkami sosen drodze, ciemno, jasno...


 Poduszki z mchu i igliwia też lubię.

"Sosny to drzewa mitu i legendy, korzeniami wrastają w przeszłość dawnych wieków. O jakaż muzyka rozbrzmiewa, kiedy Eol trąca struny wśród gałązek sosnowych..."

To z "Błękitnego Zamku". A Deml pisał mój ulubiony:

                                                        Powiedz mi, co to była za pieśń,
którą śpiewały sosny i przy której chciało mi się umrzeć?

O matko i Ty- Bezpowrotna!

Wszyscy chcą od nas tak niewiele...






2 komentarze:

  1. Żywicowstąpienie - to śliczne :)
    Na pierwszym zdjęciu jest taki sam badylek, co ten sfotografowany przeze mnie w niedzielę. Wiesz może co to za jeden?

    http://mordowarski.blogspot.com/2013/08/zupenie-inny.html?utm_source=BP_recent

    Resztę zdjęć mógłbym także uznać za swoje :)
    Na koniec inny wierszyk o sosnach...

    Zawsze te same sosny żywiczne,
    Zawsze te same wody kryniczne,
    Łąki i rosa, przeróżne kwiatki,
    Zaranek cichy i błękit gładki!
    Skowronek, lecąc w toń lazurową,
    Wisi w powietrzu nad moją głową.
    Kiedy się w sobie, bracia, uciszę -
    To wszystko widzę i wszystko słyszę.
    (Teofil Lenartowicz)

    Widzimy i lubimy te same rzeczy Kalinko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, znam badylka :) Ostrożeń polny, a potocznie cóż, osty po prostu. Nie tak pożyteczny i sławny jak jego kuzyn ostropest, na którego plamistobiałe liście ludność zabobonna patrzyła z podziwem, bo ponoć były to krople mleka Panny Marii :) Ostrożeń jest miły dla oka i dla motyli, kwitnie fioletoworóżowo, a jak przekwita, tworzy takie cudne puszki, jak bawełna.Kiedyś nazywano go chrobustem lub polnym drapaczem. Ładnie, co?
    I dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)