Barwy końca sierpnia nieodmiennie mnie zachwycają. Jakby wszystkie pigmenty koncentrowały się w tych burgundach, śliwkowych fioletach, bursztynie słoneczników, kobaltach borówek... Łagodzą je zielenie schnących hortensji, baldachy kopru, przekwitające nagietki. Każdy zakątek domu jest udekorowany, zastanawiam się, gdzie jeszcze mogę jeden bukiet wetknąć... może ganek? Może parapet w salonie? Kątek w sypialni?
Jabłka pachną, gotuję dżemy.
Ostatnie ogórki wynalazłam dzisiaj, jutro będzie sałatka z kurkumą.
Dzisiaj zmokliśmy z Małym w deszczu i to było jak pieszczota.
Mokra pszczoła na słoneczniku.
Mokre wrotycze przy drodze.
Aronie.
Indian summer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zostawisz ślad :)